W 2021 r. przychody branży hazardowej w Polsce wzrosły o 52,5%. Najbardziej uderzający jest wzrost przychodów z gier kasynowych online, który wynosi aż blisko 109%. Dlaczego tak chętnie gramy na pieniądze? Dziś od wejścia do świata hazardu dzieli nas zaledwie kilka kliknięć: dostęp online do takich aktywności jest bardzo łatwy. Korzystamy z okazji raz i drugi, a gdy uda nam się wygrać nawet drobną sumę, zachęceni, idziemy o krok dalej… Wszystko jest w porządku, dopóki jest to tylko rozrywka, kontrolujemy nasze działania. Jednak hobby szybko potrafi przerodzić się w nałóg, który nierozpoznany w porę, może doprowadzić do katastrofalnych długów. Równie groźny jest zakupoholizm czy też kredytoholizm (!), który z kolei popycha do zaciągania coraz większej liczby kredytów i pożyczek, stopniowo wpędzając uzależnione osoby w spiralę długów. Jak rozpoznać u siebie syndromy tych uzależnień i w porę zapobiec finansowej katastrofie? I co zrobić, gdy sytuacja jest tak zła, że już wiemy, że samodzielnie nie będziemy w stanie podołać spłacie wszystkich powstałych zobowiązań? O tym w kolejnym materiale Intrum z cyklu „Ogarniam finanse”!
Choroba XXI wieku – zakupoholizm
Kupujemy wszyscy, bez wyjątku, bo przecież musimy kupować, więc zakupoholizm to szczególnie groźne uzależnienie, w którym łatwo przekroczyć granicę między zaopatrywaniem się w to, czego faktycznie potrzebujemy,
a tzw. kupowaniem kompulsywnym, czyli chorobliwym, nieracjonalnym nabywaniem kolejnych rzeczy. Zakupoholizm jest wyjątkowo niebezpieczny dla osób, które mają problemy z samokontrolą i podejmują decyzje pod wpływem emocji. Wydawanie pieniędzy staje się dla nich formą odreagowania stresu lub niepowodzeń. Gdy potrzeba jest już tak silna, że staje się psychicznym przymusem, tracą panowanie nad swoimi wydatkami i można już mówić o uzależnieniu. Nie chodzi przy tym o posiadanie konkretnych rzeczy, a o euforyczny stan emocjonalny towarzyszący samemu procesowi zakupów. Gdy emocje opadają i przychodzi się zmierzyć ze spustoszeniem na koncie, u kupującego pojawiają się wstyd i poczucie winy:
– Osoby dotknięte zakupoholizmem, w porównaniu do tego, jak funkcjonują na rynku „zdrowi” konsumenci, tracą możliwość racjonalnej oceny swoich zachowań finansowych. W praktyce oznacza to np., że powodowani uzależnieniem, potrafią wydać na niekontrolowane zakupy pieniądze przeznaczone na podstawowe potrzeby związane z utrzymaniem: np. opłatę czynszu. Niejednokrotnie w perspektywie miesiąca wydają przez to więcej niż zarabiają. Trwający zakupoholizm zniszczy prędzej czy później równowagę finansową nawet przy dużym budżecie
– dlatego w długi wpadają przez niego także osoby, które mają stosunkowo wysokie dochody – przestrzega Justyna Pawłowska, ekspert Intrum.
Warto też zauważyć, że zakupoholizm staje się tym poważniejszą „chorobą”, im prostsze i szybsze staje się samo kupowanie – a takie możliwości daje nam dziś przede wszystkim Internet. Dynamiczny rozwój platform e-commerce sprawia, że każda rzecz jest na wyciągnięcie ręki, bez wychodzenia z domu. Do dyspozycji mamy coraz więcej wygodnych, nowoczesnych form finansowania zakupów, choćby opcję odroczonych płatności, czyli „buy now, pay later” lub zakupy ratalne. Ale pozostańmy czujni, jeśli je wybieramy:
– Nowe formy płatności mogą oczywiście być bardzo wygodnym rozwiązaniem, ale tylko wtedy, gdy mamy do nich odpowiedzialny stosunek i potrafimy właściwie ocenić ich konsekwencje. Jeśli z zakupów na raty lub płatności BNPL korzysta osoba kupująca pod wpływem emocji, to fakt, że pieniądze nie od razu znikają z jej konta, ale np. są pobierane po 30 dniach, może dodatkowo „uśpić” właściwy odruch zahamowania decyzji o zakupie. Sam fakt, że kupujący może dzięki temu „pozwolić sobie” na kolejny gadżet czy torebkę, prowadzi do nakręcania się spirali zakupów za pieniądze, których de facto może nie mieć, bo należy pamiętać, że płatności BNPL polegają przecież na zaciągnięciu kredytu. Jeśli więc zauważamy, że zdarza nam się kupować pod wpływem chwili, to stawiajmy sobie „bariery” – np. umówmy się ze sobą, że jeśli coś nam się spodoba, to nie kupujemy od razu, a dajemy sobie czas na przemyślenie i ochłonięcie z zakupowej ekscytacji. Jeśli po miesiącu stwierdzimy, że nadal tego potrzebujemy – dopiero kupujmy. Pomagajmy sobie, szczegółowo planując nasz budżet. Istnieje wiele aplikacji, dostępnych za darmo, w których możemy wpisać każdy wydatek. Jeśli będziemy regularnie obserwować swoje zachowania zakupowe, łatwiej zauważymy niepokojące sygnały. W momencie, gdy sami dostrzeżemy u siebie problem i w porę zareagujemy, jest większe prawdopodobieństwo, że unikniemy pułapki zakupowego uzależnienia
i jego niszczących konsekwencji – dodaje Justyna Pawłowska, ekspert Intrum.
Zamiast ogromnej fortuny – ogromne długi. Jak nie zostać hazardzistą?
„Teraz na pewno się odkuję” – ta myśl to największa pułapka hazardzisty. Jeśli kiedyś pojawiła się w Twojej głowie, to może być pierwszy znak ostrzegawczy, że za chwilę możesz mieć problem z uzależnieniem. Dziś zdecydowana większość zakładów bukmacherskich czy gier losowych prężnie funkcjonuje w Internecie. Ich oferty są niezwykle bogate, a obstawianie np. wyniku meczu czy „szczęśliwych cyfr” – banalnie proste. Łatwo ulec złudzeniu, że od wielkiej fortuny dzieli nas zaledwie kilka kliknięć w aplikacji. Wystarczy tylko dobrze wytypować. Pokusę dalszego grania dodatkowo może spotęgować sytuacja, gdy raz na jakiś czas uda się coś wygrać – bo skoro udało się raz… to może uda się też kolejny? Zaczyna się niewinnie, od małych stawek, ale z czasem apetyt rośnie w miarę jedzenia. Warto pamiętać, że potencjalne większe wygrane to też niestety ryzyko dotkliwszych przegranych – i właśnie tak ciągłe próby „odegrania się” kończą się finalnie wpadnięciem w długi. Jak zauważa Justyna Pawłowska, ekspert Intrum:
– W przypadku osób uzależnionych od hazardu, schemat popadania w zadłużenie jest często bardzo podobny: najpierw, aby grać, wykorzystują swoje bieżące dochody i oszczędności, często w tajemnicy przed bliskimi. Potem pojawia się pożyczanie pieniędzy od banków czy firm pożyczkowych. Gdy konsument ma na koncie już zbyt wiele zobowiązań i nie przestaje wywiązywać się z ich spłaty, to oczywiście negatywnie wpływa na jego historię kredytową
i banki przestają pożyczać. Nie ma więc pieniędzy nie tylko na kolejne zakłady, ale też na spłatę wszystkich wcześniej zaciągniętych długów. Często wtedy w desperacji jedyną możliwością sfinansowania dalszej gry jest wyprzedawanie majątku lub zwracanie się po pożyczki do rodziny lub znajomych. I niestety bardzo często aż do takiego krytycznego momentu długi hazardowe są ukrywane przed bliskimi.
Kredytoholizm – czyli gdy pożyczkę spłaca się pożyczką
Umiejętne korzystanie z kredytów i pożyczek, często ułatwia dziś życie i przybliża nas do osiągnięcia wymarzonego celu: kupna domu, samochodu, ale też drobniejszych rzeczy: np. najnowszego modelu telefonu, na który po prostu mamy „chrapkę”. Formalności kredytowe są coraz bardziej upraszczane i automatyzowane, a to pozwala na łatwe wzięcie kredytu, bez wychodzenia z domu. Nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że mierzymy siły na zamiary, a nasza decyzja o pożyczce jest poprzedzona dogłębną analizą możliwości jej spłaty. Kredytoholizm pojawia się wtedy, gdy wniosek o kredyt składamy impulsywnie, po to tylko, aby przez chwilę poczuć się bezpieczniej, widząc nowy wpływ na konto. Uczucie spokoju szybko jednak znika, bo pieniądze rozpływają się. Wtedy potrzeba znów wraca, zaciągamy więc kolejny kredyt, a potem kolejny…
– Osoby, które wpadły w kredytoholizm, zaczynają racjonalizować coraz głębsze zadłużenie i tracą racjonalne podejście do swojej sytuacji finansowej. W końcu przychodzi moment, gdy następny kredyt biorą tylko po to, by spłacić inny – w ten właśnie sposób powstaje tzw. spirala zadłużenia, a suma wszystkich rat, jakie zbierają się z pożyczek staje się w końcu niemożliwa do terminowej spłaty, bo jest wyższa niż dochody. Jeśli taka osoba nie spłaca
zaległości, zostaje wpisana do rejestru dłużników, a to oznacza, że może mieć problem nie tylko z zaciąganiem kolejnych zobowiązań, ale też z zawarciem umów na różne usługi: od abonamentu na telefon, po umowę z dostawcą energii elektrycznej. Konsekwencją braku spłaty będzie też oczywiście prędzej czy później kontakt ze strony wierzycieli, którzy upomną o pożyczone pieniądze – sami lub za pośrednictwem firmy windykacyjnej – wyjaśnia Justyna Pawłowska, ekspert Intrum.
Wpadłeś w długi? Windykator wie, jak Ci pomóc!
Co więc robić, gdy jednak nastąpił ten moment i w sprawie zadłużenia dzwoni do nas windykator? Warto zachować spokój i przede wszystkim nie unikać kontaktu. Dlaczego? Jeśli naszymi zaległościami zajmuje się przedsiębiorstwo zarządzające wierzytelnościami, to znaczy, że sprawa nie weszła jeszcze na drogę sądową, tylko jest na etapie windykacji polubownej. Co to dokładnie oznacza?
– Zadaniem pracownika firmy windykacyjnej jest znalezienie porozumienia w spłacie między osobą, która ma dług, a jej wierzycielem. Windykator przeprowadza wywiad z zadłużonym konsumentem i na podstawie takich informacji jak np. wysokości dochodów, czy liczba niespłaconych zobowiązań, pomaga sporządzić indywidualne warunki ugody, czyli taki plan spłaty, żeby konsument krok po kroku był w stanie spłacać swoje zaległości. Może zaproponować np. odroczenie terminu zapłaty lub płatność ratalną. W ten sposób windykator ułatwia osobie zadłużonej pozbycie się zaległości, a wierzycielowi odzyskanie pieniędzy. Jeśli przyjęty plan spłaty jest realizowany pomyślnie, wówczas kierowanie sprawy do sądu i angażowanie komornika już nie grozi osobie zadłużonej, nie będzie też ponosić dodatkowych kosztów, które pojawiłyby się po skierowaniu sprawy do sądu. Porozumienie z windykatorem jest przede wszystkim szansą na to, by wreszcie odzyskać kontrolę nad swoim zadłużeniem – wyjaśnia Justyna Pawłowska, ekspert Intrum.
W przypadku wszystkich wymienionych w tekście uzależnień behawioralnych związanych z pieniędzmi, najlepszą prewencją jest edukacja finansowa. Jeśli jednak sytuacja wymknęła się spod kontroli, należy skorzystać z pomocy specjalistów.