Rekordowa inflacja – benefity nie wystarczą, pracownicy chcą podwyżek. Sfrustrowani często idą na „L4

Z danych GUS wynika, że w pierwszym kwartale 2022 roku przeciętne wynagrodzenie wyniosło 6235,22 zł i było wyższe w porównaniu z przeciętnym wynagrodzeniem z czwartego kwartału 2021 roku o 240,13 zł. Nie dotyczy to jednak wszystkich branż, a wspomniane wzrosty średniej krajowej „zjada” galopująca inflacja. W związku z tym, eksperci zaczynają dostrzegać odwróconą piramidę potrzeb wśród pracowników, dla których najistotniejsze stały się podwyżki płac, „przykryte” nieco w ostatnich latach przez tzw. benefity pozapłacowe. 

Benefity passe w obliczu inflacji 

Większość przedsiębiorstw w walce o pozyskanie pracowników stara się zapewnić podwładnym dodatkowe korzyści. Pewne benefity od wielu lat były wręcz społecznie oczekiwane. W obliczu galopującej inflacji, pracodawcy w Polsce stają jednak przed kolejnym nie lada wyzwaniem. „Owocowe czwartki”, zniżki na karnety na siłownie, kawa z ekspresu czy opieka zdrowotna – z oczywistych względów, nie robią na pracownikach już takiego wrażenia jak kiedyś.

Choć wynagrodzenie zawsze było jednym z priorytetów, to w ostatnim dziesięcioleciu bywało tak, że schodziło na nieco dalszy plan. Np. w ostatnich dwóch latach, z powodu pandemii bardzo istotna dla pracowników była możliwość pracy zdalnej. Jeszcze wcześniej mieliśmy trend na różnego rodzaju benefity. Inflacja, z którą mierzymy się od pewnego czasu, zrewidowała jednak potrzeby bardzo szybko. Obecnie zauważamy, że pieniądze dla Polaków borykających się z rosnącymi kosztami życia są priorytetowe. Nawet jeśli podwyżki płac miałyby się odbywać np. kosztem możliwości rozwoju w czasie – wyjaśnia Mikołaj Zając, ekspert rynku pracy, prezes Conperio, największej polskiej firmy doradczej zajmującej się problematyką absencji chorobowych.

Zwiększona absencja pracowników z powodu zasiłków chorobowych 

Osoby pracujące w sektorach, w których nastąpił wzrost średniego wynagrodzenia, w większości nie odczuwają podwyżek, które „zjada” rosnąca inflacja. Niezadowoleni pracownicy często dają upust swoim negatywnym emocjom i frustracji, uciekając na fikcyjne „L4”. W wielu przypadkach korzystają przy tym z pomocy popularnych teleporad. Kontrolerzy w ostatnich miesiącach notują silny, stale rosnący trend ewidentnych naruszeń. Co ciekawe, w przypadku nadużywania teleporad zwracają oni uwagę na zależność geograficzną, a mianowicie – odległość dzieląca pracownika pobierającego zwolnienie chorobowe, od lekarza wystawiającego „L4”. 

– Na przeprowadzonej przez nas próbie 100 zwolnień, około 50 z nich zostało wystawionych w znaczącej odległości geograficznej od miejsca zamieszkania pracownika – często nawet powyżej 200 km. Na tej podstawie szacujemy, że około 1/3 zwolnień może być wystawiana właśnie przez popularne teleporady. Pokrywa się to z resztą z naszymi statystykami rocznymi. Na około 30 000 zwolnień chorobowych kontrolowanych rocznie, aż blisko 32% z nich wykorzystywanych jest w sposób niewłaściwy informuje Mikołaj Zając.

Jak dodaje ekspert, pracownicy w wielu przypadkach czas na fikcyjnym „L4” poświęcają właśnie na poszukiwanie nowej, lepiej płatnej pracy. Istotne jest dla nich także to, by u nowego pracodawcy nie musieli wychodzić z pracy „zmęczeni” np. poprzez wyrabianie nadgodzin. 

Zaburzone proporcje 

Jak dostrzega w swoim niedawnym raporcie firma Personnel Service, obecna sytuacja na rynku pracy powoduje realne i wysokie ryzyko kompresji płac, a więc zjawiska, w którym pracownicy poszukujący pracy mają znacznie wyższe oczekiwania płacowe, niż np. jeszcze w ubiegłym roku. Widać to zwłaszcza w nowych procesach rekrutacyjnych, gdzie pracownicy żądają zarobków o 5, 10 a nawet 20 % wyższych niż oferowane do tej pory. Z tego powodu, nowi pracownicy mogą otrzymywać wyższe wynagrodzenie, od tych już zatrudnionych, co tylko potęguję frustrację tej drugiej grupy. 

Dodatkowo, jak zauważa Mikołaj Zając, podwładni wymagają obecnie innego rodzaju udogodnień oferowanych przez pracodawców, od tych popularnych jeszcze nie tak dawno. 

– Mowa tu między innymi o darmowym transporcie do i z pracy, preferencyjnych cenach na zakładowych stołówkach, zniżkach na zakupy w sklepach firmowych itp. Jeden z pracodawców, z którym współpracujemy umożliwia np. uzyskanie do 40 000 zł dofinansowania na dowolny cel szkoleniowy – podsumowuje ekspert.