Od stycznia do września 2023 r. sądy ogłosiły niewypłacalność 3,5 tys. firm. Oznacza to, że każdego dnia taki los spotkał średnio 13 przedsiębiorstw. Szczególnie szybko rośnie liczba restrukturyzacji, których jest już dwa razy więcej niż rok wcześniej. O tym, jak kosztowna może być współpraca z dłużnikami, świadczą dane Krajowego Rejestru Długów, z których wynika, że wierzyciele niewypłacalnych firm w samym tylko III kw. br. stracili blisko 61 mln zł.
Według Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, w okresie I-IX 2023 r. 295 przedsiębiorstw przypieczętowało swój los, ogłaszając upadłość. Na restrukturyzację w tym czasie zdecydowało się znacznie więcej, bo 3210 podmiotów. Dodatkowo, liczba przedsiębiorców, która wybrała tę formę ratunku, podwoiła się w stosunku do danych z analogicznego okresu w 2022 r.
Analitycy KRD zwracają uwagę, że warto pamiętać też o „ukrytych niewypłacalnościach przedsiębiorców”. 1200 właścicieli zlikwidowanych JDG-ów ogłosiło upadłość nie jako firma, ale jako konsument. Uwzględniając ich w ogólnej liczbie niewypłacalnych przedsiębiorstw, finansową kapitulację ogłasza średnio ponad 17 firm dziennie.
Symptomy nadchodzącego bankructwa
W samym III kw. br. upadłość ogłosiło 87 przedsiębiorstw, czyli nieco mniej w porównaniu do dwóch poprzednich kwartałów, w których bankructw była ponad setka. Nadal jednak jest to o 1/5 wyższy wynik niż w tym samym okresie rok wcześniej.
Firmy bankrutujące w III kwartale br., które były notowane w KRD przed upadłością, pozostawiły po sobie ponad 12 mln zł długu. Niemal 1/5 była w rejestrze już dwa lata wcześniej, a prawie połowa trzy miesiące przed bankructwem.
– Długi czas, jaki minął od pierwszego wpisu do KRD do bankructwa oznacza, że te firmy funkcjonowały na cudzy koszt. Ich kontrahenci mieli wiele okazji, by ustrzec się przed współpracą z takimi nierzetelnymi partnerami. Ci, którzy zweryfikowali ich wiarygodność i zrezygnowali, nie stracili. Ale nie wszyscy tak postąpili. Liczba wierzycieli tych przedsiębiorstw w tym czasie zwiększyła się z 42 do 144. Każdy z nich stracił średnio 84 tys. zł – podkreśla Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Branżą, która w wyniku bankructwa naraziła wierzycieli na największe straty, jest handel. Długi takich firm sięgnęły 6,1 mln zł. Spore problemy stworzyły również firmy transportowe i logistyczne, które nie spłaciły 2,4 mln zł. Na trzecim miejscu znalazły się przedsiębiorstwa budowlane z 1 mln zł zaległości. Wśród poszkodowanych dominuje sektor finansowy, który nie odzyskał ponad 5,4 mln zł, a także handel i transport (po 1,7 mln zł każdy), czy sprzedawcy paliw (1 mln zł). Jeśli chodzi o regiony, najwyższe długi zostały po firmach z województwa kujawsko-pomorskiego, które nie spłaciły ponad 3,2 mln zł. Na drugim miejscu znalazło się Mazowieckie, z 2,9 mln zł zaległości, a na trzecim Śląskie, z prawie 1,5 mln zł długu.
Restrukturyzacja zamiast upadłości
– Warto pamiętać, że prawdziwy obraz ryzyka niewypłacalności przedsiębiorstw w gospodarce daje nam nie sama liczba upadłości, ale także restrukturyzacji. A ta zdecydowanie rośnie. W tym roku będzie rekordowa. W samym tylko 2023 roku ich liczba może być wyższa niż w poprzednich dwóch latach łącznie. Przyczyną są przede wszystkim rosnące koszty działalności, które uderzają głównie w małe i średnie firmy. Na nich najbardziej odbija się inflacja, wysokie stopy procentowe i ceny energii oraz paliw, a także wydłużające się terminy czy opóźnienia płatności ze strony partnerów biznesowych – mówi Katarzyna Starostka, ekspertka Rzetelnej Firmy i dodaje: – Sektor MŚP jest niezwykle czuły na zatory płatnicze, a sytuacja finansowa kontrahenta może istotnie wpłynąć na przedsiębiorstwa, które z nim współpracują. Nasze niedawne badanie „Zaufanie w biznesie” pokazuje, że świadomość w tym temacie rośnie. Co trzeci przedsiębiorca zgadza się ze stwierdzeniem, że każdy kontrahent, niezależnie od chęci lub zaangażowania, może mieć problemy finansowe, które wpłyną na współpracę. Dla wielu z nich może być to przysłowiowy gwóźdź do trumny, który nie tylko odbije się na konkretnej transakcji ale również na kondycji finansowej całego przedsiębiorstwa. Aby firma straciła zaufanie do kontrahenta wystarczy średnio 15 dni spóźnienia z zapłatą, u 26 proc. czerwona lampka pali się już po 7 dniach – podsumowuje ekspertka Rzetelnej Firmy.
Restrukturyzację w III kw. br. rozpoczęło 1052 podmiotów. To ok. 1,5 razy więcej niż w przedostatnim kwartale ubiegłego roku. O ile w poprzednich kwartałach liczba ogłaszanych w ten sposób niewypłacalności była dość zmienna, pomiędzy miesiącami widoczne były czasem dość znaczne różnice, to w drugiej połowie roku coraz bardziej się stabilizuje.
Spośród firm restrukturyzowanych ponad 16 proc. było notowanych w Krajowym Rejestrze Długów na dwa lata przed ogłoszeniem decyzji przez sąd, niemal 1/4 na rok, a prawie 1/3 na trzy miesiące wcześniej. Łącznie restrukturyzowane w przedostatnim kwartale br. firmy znajdujące się w KRD nie oddały prawie 49 mln zł. Największy udział w tym długu ma budownictwo, które zalega na ponad 12,6 mln zł. Na drugim miejscu jest branża transportu i gospodarki magazynowej, z zadłużeniem 7,6 mln zł, a na trzecim przetwórstwo przemysłowe (6,3 mln zł). Ich wierzycielami są przede wszystkim przedsiębiorstwa finansowe i ubezpieczeniowe, oczekujące na zwrot ponad 9 mln zł, a także handlowe, które do odzyskania mają ponad 8 mln zł. Więcej niż 5 mln zł brakuje również w kasach budownictwa i sektora działalności profesjonalnej, naukowej i technicznej. Najwyższe zobowiązania w KRD mają restrukturyzowane firmy z Wielkopolski, jest to ponad 11 mln zł.
Mało optymistyczne prognozy
Jak wynika z analiz Allianz Trade, rosnąca liczba niewypłacalności w Polsce, wyrażona przede wszystkim w liczbie restrukturyzacji, to nie jest odosobniony przypadek. Według ekspertów, globalna liczba firm z takimi problemami finansowymi wzrośnie o 6 proc. w 2023 roku i o 10 proc. w 2024 roku. Najbardziej zagrożone są małe i średnie podmioty. W Polsce już widoczny jest wzrost niewypłacalności wśród takich przedsiębiorstw o 350 proc. w porównaniu do 2019 roku. Największym zagrożeniem takiej sytuacji jest wzajemne „zarażanie się” długami przez firmy, nie tylko wśród MŚP, ale także dużych organizacji. Skumulowana skala problemów mniejszych podmiotów może stanowić wyzwanie także dla większych, które z nimi współpracują.
– Problemy finansowe dużych przedsiębiorstw są odczuwane przez małe i średnie firmy ze zdwojoną mocą. Pracując na rzecz większych podmiotów, ponoszą one znaczne ryzyko biznesowe. Znajdują się na końcu łańcucha rozliczeń i nierzadko zdarza się, że nie otrzymują zapłaty, bo więksi zleceniodawcy uważają, że nie upomną się one o należność. Kiedy więc dochodzi do ogłoszenia upadłości bądź restrukturyzacji takiego kooperanta, odzyskanie pieniędzy jest bardzo trudne. Co więcej, nasze badanie „Audyt windykacyjny” pokazało, że co 5. firma nie sprawdza wiarygodności finansowej kontrahentów przed realizacją umowy bądź zlecenia. Te, które to robią, najczęściej ograniczają weryfikację tylko do nowych klientów – wskazało tak 43 procent przedsiębiorstw. Aż 36 procent byłoby gotowych nawiązać współpracę z partnerem biznesowym wiedząc, że jest on dłużnikiem. Stąd już prosta droga do zachwiania własnej stabilności finansowej – podsumowuje Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.