Wakacje, długie wieczory, stoły w ogródkach, czas i aura wyjątkowo sprzyjają gastronomii, ale już ceny i nastawienie amatorów jedzenia na mieście niekoniecznie. Ponad połowa bywalców restauracji, przestraszona inflacją oraz ogólną drożyzną zapowiedziała, że w ramach oszczędności ograniczy tego typu wydatki. Tymczasem zadłużona po pandemii na 754 mln zł gastronomia wypatruje gości bardziej niż kiedykolwiek. W najgorszej sytuacji są przedsiębiorcy z woj. świętokrzyskiego, gdzie na jednego przypada prawie 143 tys. zł nieopłaconych faktur i kredytów, choć rekord zadłużenia – ponad 47 mln zł, należy do restauratora z Dolnego Śląska – wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy BIK.
Przyspieszająca od początku roku inflacja i wybuch wojny w Ukrainie sprawiły, że nawet ci Polacy, którzy planowali odreagować po pandemii znów złapali się za kieszeń. – A zwykle gdy trzeba ciąć wydatki na pierwszy ogień idzie kultura, rozrywka i właśnie gastronomia, nie inaczej okazało się też tym razem – zauważa Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor, prowadzącego rejestr dłużników konsumentów i firm.
Z badania „Inflacja i wojna w Ukrainie a budżety domowe Polaków” zrealizowanego przez Quality Watch dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor wynika, że w grupie osób korzystających z gastronomii, 54 proc. zapowiedziało, że teraz wydadzą mniej na jedzenie na mieście, co oznacza, że albo będą bywać rzadziej, albo znajdą lokale tańsze niż te wcześniej odwiedzane. O drugie rozwiązanie może być jednak wyjątkowo trudno, bo kwoty prezentowane w menu idą mocno w górę. Znaczący wzrost kosztów prowadzenia biznesu, m.in. w postaci wyższych cen energii czy półproduktów wykorzystywanych w kuchni, zmusza branżę do podwyżek, a to dodatkowo może zniechęcać klientów. Na razie 37 proc. badanych deklaruje, że nie zmieni swoich budżetów przewidzianych na gastronomię, a 9 proc. ankietowanych jest nawet gotowych na wyższe rachunki. Branża, która wraz ze wzrastającą zamożnością społeczeństwa miała się coraz lepiej, została mocno poturbowana przez pandemię, a teraz bez chwili na oddech musi stawić czoła galopującej inflacji i poczuciu niepewności jaki wywołuje wojna.
Źródło: badanie Quality Watch dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor
Przyrost zaległości spowolnił w drugim roku pandemii
W pierwszym roku z COVID-19, mimo dopłat i pomocy Państwa, wartość nieuregulowanych przez firmy gastronomiczne faktur i rat kredytów wzrosła o prawie 90 mln zł i przekroczyła 734 mln zł. Od kwietnia zeszłego roku do kwietnia tego roku doszło już „tylko” 20 mln zł. – Cały czas jednak na podobnym poziomie zwiększa się liczba firm niesolidnych dłużników. Rocznie przybywa ich bowiem ponad 300 i obecnie zaległości wobec kontrahentów ma niemal 10,5 tys. podmiotów gastronomicznych aktywnych, zawieszonych i zamkniętych. O ile jednak dłużników przybywa głównie wśród prowadzących restauracje, to za przyrost zaległości w ostatnich 12 miesiącach odpowiadają przede wszystkim ruchome placówki gastronomiczne, czyli m.in. obstawiające różnego rodzaju imprezy masowe foodtrucki. Podwoiły one swoje zaległości do 34 mln zł. Choć jest szansa, że liczne wydarzenia organizowane tego lata podreperują ich finanse – zwraca uwagę Sławomir Grzelczak.
Z kolei catering zwiększył długi o 2,5 mln zł do 50 mln zł, a firmy, których główną działalnością jest serwowanie napojów mają prawie 42 mln zł zaległości, czyli o 5 mln zł więcej niż przed rokiem. I tak jednak, nieopłacone faktury i raty niemal 7,7 tys. stałych lokali restauracyjnych pozostają najwyższe, wynoszą bowiem ponad 602 mln zł.
Udział firm z zaległościami wśród wszystkich z branży gastronomicznej wynosi obecnie niemal 7 proc., to znacznie powyżej średniej dla całej gospodarki, bo wśród ogółu firm jest to ponad 5 proc.
Już 75 proc. badanych deklaruje, że stołuje się w restauracjach
Przyrost zaległości w drugim roku kryzysu związanego z pandemią spowolnił, bo branża, by się ratować, robiła co mogła. W 2021 r. 2,5 tys. lokali dodało do podstawowej działalności w KRS kod oznaczający sprzedaż przez internet. Nadal jednak kondycja finansowa gastronomii pozostaje katastrofalna. Według analizy wywiadowni gospodarczej Dun&Bradstreet w marcu tego roku aż 78 proc. firm znajdowało się w złej lub bardzo złej kondycji finansowej, a z pozostałych 22 proc. jedynie 3,7 proc. mogło określić swoją sytuację finansową jako bardzo dobrą.
Jak podaje Izba Gospodarcza Gastronomii Polskiej, w 2021 r. obroty branży były aż o 54 proc. niższe niż w 2019 r. Z branży odeszło 200 tys. pracowników, a płace są najniższe w historii. Około 20 tys. lokali gastronomicznych zniknęło lub się przebranżowiło.
Zgodnie z planem, tych którzy przetrwali, na nogi mieli po pandemii postawić stęsknieni i wygłodniali klienci. Szczególnie, że jak wynika z badań zrealizowanych dla BIG InfoMonitor, przez ponad dwa lata, po spopularyzowaniu dostaw restauracyjnych dań do domu oraz akcjach ratowania zamówieniami ulubionych lokali, grono amatorów usług gastronomicznych powiększyło się, z 71 do 75 proc. populacji. Inflacja i wojna sprawiły jednak, że konsumenci przestraszeni sytuacją nie zamierzają sobie odbijać czasu izolacji, lecz pilnują domowych budżetów. Zamiast końca problemów widać początek kryzysu gospodarczego. Ujawniona w badaniu konsumentów skłonność do cięcia wydatków w obawie o finanse, jest dziś generalnie wyższa niż na początku pandemii. Wtedy nie 54 proc. a 45 proc. ograniczało wydatki na jedzenie w restauracjach i więcej osób, 11 proc., folgowało sobie i płaciło wyższe rachunki niż wcześniej.
Źródło: badanie Quality Watch dla Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor
Porównując wyniki badania, na temat planów ograniczania wydatków, z pierwszych tygodni pandemii z aktualnymi, widać że Polacy tną też budżety na zdrowe odżywianie, czyli artykuły spożywcze z wyższej półki. Teraz planuje oszczędzić na tym niemal jedna czwarta, podczas gdy w czasie wysokiej fali zachorowań na koronawirusa robiła to mniej niż jedna dziesiąta badanych.
Miliardy złotych zaległości na Mazowszu, ale średni dług na firmę najwyższy w Świętkorzyskiem
Z geograficznego ujęcia danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika, że najgorzej radzą sobie firmy gastronomiczne z Mazowsza, gdzie jest zarówno najwięcej zadłużonych restauratorów, jak i najwyższe wartości długów – 2122 firmy i prawie 151 mln zł zaległości. Nie jest łatwo też przedsiębiorcom ze Śląska, wśród których problemy ma 1415, a ich łączna zaległość przekracza 78 mln zł. Jednak na drugiej pozycji pod względem zadłużenia jest Dolny Śląsk z kwotą niemal 112 mln zł. Z kolei najwyższą średnią zaległość przypadającą na gastronomiczny biznes notuje woj. świętokrzyskie – prawie 143 tys. zł.
Źródło: Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor i baza informacji kredytowych BIK
Rekord zadłużenia należy do restauratora z Dolnego Śląska
Najwyższa zaległość przypadająca na jednego restauratora według danych zgromadzonych w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i danych biura informacji kredytowych BIK została odnotowana w woj. dolnośląskim i wynosi ponad 47 mln zł. Na drugiej pozycji uplasował się przedsiębiorca z woj. świętokrzyskiego z zaległością na prawie 17,5 mln zł, a na trzeciej z Mazowsza – 11,8 mln zł. Co ciekawe, łączna wartość zadłużenia wszystkich szesnastu wojewódzkich rekordzistów wynosi prawie tyle, co łączna zaległość wszystkich restauratorów z woj. mazowieckiego, których jest 2122.
Źródło: Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor i baza informacji kredytowych BIK
Badanie Quality Watch „Inflacja i wojna w Ukrainie a budżety domowe Polaków” zrealizowane zostało w dniach 25 – 28 marca 2022 roku, metodą CAWI, na próbie 1056 Polaków w wieku powyżej 18 lat.