Rynek dronów, zarówno w Polsce jak i Europie, rozwija się falami już od dwóch dekad. Na przestrzeni kilkunastu lat pojawiło się naprawdę sporo nowych zastosowań systemów bezzałogowych, a rynek rośnie na poziomie 30% wzrostu rocznie. Wojna na Ukrainie zmieniała również postrzeganie ich możliwości i zastosowań. Według szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego wartość rynku dronów wyniesie do 2026 roku 3,26 mld złotych, ale efekt dla całej gospodarki może wynieść nawet 576 mld złotych.
Krakowska spółka REAKTO korzystając z istniejących możliwości chce zrewolucjonizować ochronę obiektów przemysłowych, wdrażając infrastrukturę Szybkiego Reagowania – sieć stacji dokujących i dronów do zadań specjalnych. System ma duży potencjał rozwoju, a spółka informuje, że do trzech już istniejących stref lotów wkrótce dołączą kolejne. Wszystkie loty bezzałogowe są nadzorowane przez pierwsze w Europie komercyjne Centrum Operacji Bezzałogowych, zintegrowane z Centrum Monitorowania Alarmów. – Nasze usługi mogą być skutecznym uzupełnieniem działających już systemów ochrony fizycznej i zabezpieczenia technicznego, równocześnie dostarczając szereg nowych funkcjonalności analitycznych – przekonuje Wojciech Stawiarski, prezes zarządu spółki REAKTO.
Szybciej, dokładniej z perspektywą
Dotychczasowe metody zapewniania bezpieczeństwa obwodowego, które bazują na systemach stacjonarnych kamer i pracownikach ochrony, mają liczne ograniczenia. Ludzie i zwierzęta mogą naruszać ogrodzenia, kamery mogą mieć martwe pola, a personel ochrony nie może być wszędzie jednocześnie. – Zresztą w dobie rosnących kosztów pracy i kurczącej się podaży pracowników firmom ochrony coraz trudniej jest zapewnić klientom efektywną ochronę fizyczną – mówi prezes Stawiarski i dodaje: – Tymczasem przed naszą siecią bezzałogową jest duży zapas rozwoju, który pozwala na rozbudowę jej możliwości operacyjnych. Nasz dron nad obiektem klienta może wykonywać część zadań nie tylko ochroniarza, ale też inspektora BHP, analityka biznesowego, urzędnika miejskiego czy geodety. Po odpowiednim skonfigurowaniu nasze drony mogą realizować zadania związane z detekcją różnych zdarzeń, takich jak choćby rozszczelnienie zbiorników czy rurociągów. Mogą być wyposażone w czujniki do monitorowania jakości powietrza, wykrywania niebezpiecznych substancji chemicznych czy poziomów promieniowania, co ma znaczenie szczególnie w przypadku newralgicznych dla gospodarki branż. Oczywiście w zasięgu możliwości jest też wstępna analiza przyczyny takiego zdarzenia. Z kolei zaawansowane systemy mogą automatycznie identyfikować „obce pojazdy” i „zielone ludziki” w obszarach chronionych. Systemy te są w stanie rozróżniać pracowników od intruzów, identyfikować podejrzany ruch i ostrzegać o potencjalnych zagrożeniach dla zbiorników z paliwami, stacji Trafo czy bocznic kolejowych – podkreśla Wojciech Stawiarski.
Drony mogą zostać wyposażone w czujniki monitorowania jakości powietrza, wykrywania niebezpiecznych substancji chemicznych czy poziomów promieniowania, co ma znaczenie szczególnie w przypadku zakładów chemicznych, rafinerii czy elektrowni i elektrociepłowni.
Warto również podkreślić, że rozwiązanie to można szybko implementować w każdym segmencie gospodarki.
Kluczem jest technologia
Stacje dokujące to autorskie urządzenia przemysłowe zaprojektowane i wykonane przez inżynierów spółki – w pełni bezobsługowe, skonstruowane z wysokiej klasy podzespołów oraz odporne na warunki atmosferyczne. Stacja waży tonę i wymaga ograniczonego dostępu osób postronnych. Ma standardowe zasilanie z gniazdka, wymaga dostępu do światłowodu lub GSM. Efektem jest udostępnienie naszemu partnerowi bezobsługowego lotniska dla dronów, zamkniętego w metalowej puszce.
– Informacje zebrane przez drony są przekazywane do operatora z wykorzystaniem nowatorskiego systemu streamingu, charakteryzującego się wysoką redundancją i niemal niezauważalnymi opóźnieniami, jak w grach online. Warto też dodać, że nasze drony mają wyjątkowo niski ślad akustyczny. Dźwięk w trakcie dolotu na obiekt klienta wkomponowuje się w szum miejski. W zależności od tego, jakie zadanie realizuje, pożądane może być to, by dał się usłyszeć i spłoszył intruza, podlatując bliżej. A może być i tak, że należy zostać w oddali i obserwować – zapewnia prezes Stawiarski.
Polska branża ochrony fizycznej osób i mienia to rynek o wartości 11 mld zł. – To olbrzymi rynek, który od kilku lat musi mierzyć się z nieznanymi wcześniej wyzwaniami. Nie możemy ich lekceważyć i przechodzić nad nimi do porządku dziennego. Musimy im aktywnie przeciwdziałać. Myli się ten, kto uważa, że zagrożenia koncentrują się tylko lub przede wszystkim na przemyśle obronnym. To nie my wyznaczamy cele – podsumowuje Stawiarski. – To najlepszy czas, żeby jeszcze raz przeanalizować sposób, w jaki chronimy nasze przedsiębiorstwa i majątek, który posiadamy – podsumowuje prezes Stawiarski.
W przyszłości krakowska Spółka nie wyklucza, że kolejnym krokiem po zbudowaniu silnej pozycji na rynku krajowym będzie ekspansja zagraniczna. Ułatwia to między innymi obowiązująca w Europie, unifikacja przepisów, która przyspiesza wchodzenia na inne rynki.