Polacy od zawsze szczycili się pysznym i zdrowym pieczywem bez ulepszaczy. Jakość jednak ma swoją cenę, a ta w obliczu rosnących kosztów energii może okazać się nieosiągalna dla wielu klientów. Zaległe zobowiązania branży piekarskiej i mącznej sięgają już ponad 0,5 mld zł, to prawie o 10,5 proc. Więcej, niż przed rokiem — podaje Rejestr Dłużników BIG InfoMonitor. Kryzys energetyczny, galopująca inflacja i wyraźny spadek spożycia produktów mącznych sprawiły, że przedsiębiorcy znaleźli się w potrzasku.
Branża zajmująca się produkcją wyrobów piekarskich i mącznych zmierza ku przepaści. Średnio na jedno zadłużone przedsiębiorstwo przypada ponad 466 tys. zł zaległości wobec dostawców i banków – wynika z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK.
Zmiana stylu życia uderza w producentów chleba, ciastek i makaronów
Jeszcze do niedawna ciężko było sobie wyobrazić posiłek bez produktów mącznych, dziś jednak coraz częściej Polacy wybierają bardziej dietetyczne alternatywy lub całkowicie z nich rezygnują. Jak wynika z danych GUS, rok do roku spada ilość spożywanego chleba. Na statystycznego Polaka przypada go obecnie około 33 kg w skali roku, wobec 36 kg w roku ubiegłym — to zaledwie 3 kg miesięcznie. Głównymi nabywcami pieczywa są osoby starsze, ich nawyki żywieniowe zdają się być silniejsze, niż zmieniające się trendy, tym razem mogą jednak nie wytrzymać zmieniających się cen. Koszt bochenka w pierwszym półroczu 2022 roku wzrósł o prawie 29 proc. w porównaniu do ubiegłego roku, przy 38-proc. podwyżce cen mąki. Problem ten dotyczy wytwarzania również innych wyrobów mącznych, takich jak makarony, kluski czy kuskus, bo zadłużenie tej gałęzi produkcji stanowi prawie 54 proc. całości długu branży. Powodów należy doszukiwać się w stale rosnących cenach surowców i konsekwencjach zerwanych łańcuchów dostaw.
Choć chleb powoli staje się produktem luksusowym, to wcale nie zyskuje dzięki temu na popularności. Konsumenci, którzy dbają o linię i różnorodność spożywanych produktów, mają coraz większe wymagania, na co producenci odpowiedzieli bogatszą oferta produktową. Chleb żytni, na zakwasie, bezglutenowy czy klasyczny pszenny zapełniły sklepowe półki i pozwoliły utrzymać popyt na względnie zadowalającym poziomie. Jednak w tym samym czasie, wielu wielbicieli mącznych smakołyków rozpoczęło własną, domową produkcję, zaopatrując się w wypiekacze i automaty do chleba.
Branży piekarskiej i cukierniczej nie pomogły też sklepy wielkopowierzchniowe. Oferując podobne produkty w dużo niższych kwotach, wymusiły na piekarniach i mniejszych obiektach zmianę cen i asortymentu. Jednocześnie wzrosła wysokość zaległych zobowiązań podmiotów zajmujących się sprzedażą detaliczną pieczywa, ciast, wyrobów ciastkarskich i cukierniczych. W ciągu roku ich zaległy dług wzrósł o 2,4 mln zł, do blisko 14,9 mln zł.
Piekarniom coraz trudniej jest wychodzić na zero
Zmiana nawyków żywieniowych Polaków to jednak najmniejszy problem branży piekarniczo-cukierniczej, która swoją ofertę może modyfikować i dostosowywać do panujących trendów. Wprowadzanie zmian wymaga jednak inwestycji, a branża ma w tej chwili problem, by w ogóle przetrwać i utrzymać się na rynku. Powód? Drożyzna. Kolejne rekordy bije inflacja, a ceny prądu i gazu rosną w zastraszającym tempie. Branża załamuje ręce, bo koszty prowadzenia tak energochłonnej działalności są obecnie nieporównywalnie wyższe, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. W tym miejscu warto dodać, że inflacja cen producentów (PPI) rośnie znacznie szybciej od inflacji konsumenckiej (CPI) i w lipcu br. kształtowała się na poziomie ponad 25 proc. Dynamika wzrostu cen uniemożliwia przedsiębiorcom podejmowanie jakichkolwiek działań, bo nie są oni w stanie przewidzieć, z jakimi rachunkami i fakturami przyjdzie im się zmierzyć w kolejnym miesiącu. Skupiają się wyłącznie na tym, aby utrzymać się na powierzchni, ale w dobie tylu niewiadomych i to nie jest pewne. Gdy dodamy do tego widmo braku dostępu do prądu czy gazu, to przepis na finansową zapaść, stanie się kompletny.
– Ostatnie miesiące były dla branży wyjątkowo trudne. Najbardziej odczuwalne są dla nas z pewnością wzrosty cen energii. Rachunki za gaz są w tej chwili 10-krotnie wyższe, niż w analogicznym okresie roku ubiegłego. To samo dotyczy faktur za prąd – tu obserwujemy wzrost o 400 proc. Drożeją też wykorzystywane przez nas produkty. Za jaja, cukier czy olej płacimy nawet 100 proc. więcej, niż przed rokiem, a za mąkę – 80 proc. To wszystko sprawia, że koszty produkcji wzrosły o ponad 70 proc. Nie zwalniamy jednak tempa i nie chcemy podwyższać cen za produkty, czy redukować etatów, bo zależy nam zarówno na naszych klientach, jak i pracownikach. Wiemy, że również oni są w tej w chwili w trudnej sytuacji finansowej. Mimo wszystko wierzymy, że sytuacja – tak jak ceny energii i produktów – niedługo się unormuje, a branża będzie mogła w końcu odetchnąć – komentuje Marcin Sipa z firmy Brześć, produkującej wyroby cukiernicze i przekąski.
To, że rosną koszty utrzymania biznesu to jedno, ale niektórych produktów i surowców wprost zaczyna brakować. Tak jest w przypadku nawozów, ponieważ najwięksi krajowi producenci ograniczają ich produkcję z powodu wysokich kosztów gazu. Punkty sprzedaży świecą pustkami, a rolnicy obawiają się o swoje plony. Słabe zbiory bezpośrednio przełożą się na wyższe ceny produktów rolnych, a dla branży piekarniczo-cukierniczej będzie to kolejny, duży cios. – Branża piekarnicza jest ściskana jak w imadle z dwóch stron, z jednej strony spada popyt w wyniku zmian zachowań i nawyków konsumentów, co rzutuje wprost na poziom cen. Z drugiej strony rosnące ceny surowca, energii i kosztów pracy, powodują wzrost kosztów wytworzenia. Kolejne kwartały będą więc dla branży bardzo trudne. Obawiam się, że duża część firm może nie dotrwać do wiosny – twierdzi prof. Waldemar Rogowski, Główny Analityk BIG InfoMonitor (Grupa BIK).
– Już obecnie dramatyczną sytuację sektora możemy obserwować również w naszych bazach. Z danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK wynika bowiem, że zaległe zadłużenie biznesów posługujących się kodem PKD 1071Z (Produkcja pieczywa, produkcja świeżych wyrobów ciastkarskich i ciastek) w lipcu br. wynosiło już niemal 228 mln zł, a niesolidnych firm-dłużników (aktywnych, zawieszonych i zamkniętych) było 958. Dla porównania, w lipcu 2021 r., 949 firm zalegało z płatnościami na ponad 176 mln zł. Natomiast kilkanaście miesięcy wcześniej, w marcu 2020 r., tj. przed globalnym kryzysem spowodowanym pandemią, swoich zobowiązań na kwotę 111 mln zł nie uregulowało 1014 podmiotów. Wzrost sumy zaległych długów jest wyjątkowo dynamiczny. Ponadto, mimo że w tym sektorze ubywa niesolidnych dłużników, to nadal stanowią oni największy odsetek wśród wszystkich nierzetelnych płatników skupionych wokół grupy 10.7 (Produkcja wyrobów piekarskich i mącznych) – komentuje Sławomir Grzelczak, Prezes BIG InfoMonitor.
Jeszcze do niedawna najbardziej zadłużeni byli piekarze i cukiernicy z woj. śląskiego, ich zaległe zadłużenie, w lipcu br., wynosiło około 43 mln zł. W ostatnim czasie prześcignęli ich jednak koledzy po fachu z woj. łódzkiego z kwotą 66,7 mln zł, z czego ponad 98 proc. tej zaległości stanowiły zobowiązania kredytowe. Podobnie jest wśród pozostałych regionów, gdzie zaległe zobowiązania wobec banków to główne zmartwienie firm. Inaczej sytuacja wygląda w woj. zachodniopomorskim, gdzie zaległe płatności za faktury przewyższają zobowiązania kredytowe i stanowią 59 proc. całego zadłużenia.
– Sytuacja, którą obserwujemy nie pozwala nam myśleć optymistycznie. Niestety, przewidujemy, że kondycja finansowa zarówno piekarni, cukierni, jak i wszystkich podmiotów skupionych wokół produkcji wyrobów piekarskich i mącznych, nie ulegnie w najbliższym czasie poprawie – stwierdza Sławomir Grzelczak.