Majówka zazwyczaj oznacza zwiększoną liczbę klientów poszukujących wakacyjnych nieruchomości. Powodzeniem cieszą się zarówno zabudowane, jak i niezabudowane działki letniskowe, ale i gotowe apartamenty, które kupujemy z myślą o lokowaniu nadwyżek finansowych.
Działki rekreacyjne zawsze na topie
Zarówno na stronach internetowych pośredników, jak i na innych popularnych serwisach ogłoszeniowych znalezienie działek, które mogą pełnić funkcje rekreacyjne, nie jest wcale tak łatwe, jak mogłoby się to wydawać. Według szacunków sieci biur nieruchomości Metrohouse jedynie 3 proc. wszystkich działek w bieżącej ofercie rynkowej jest oznaczonych jako działki rekreacyjne. W rzeczywistości oferta jest jednak szersza, ponieważ musimy wziąć pod uwagę, że oferenci czasami klasyfikują działki zabudowane domkiem letniskowym jako po prostu domy. Poszukując więc działki, należy szukać zarówno w kategorii „działek”, jak i „domów”. Dodatkowo nie warto ograniczać się jedynie do kategorii działek rekreacyjnych. Wiele innych gruntów wystawionych do sprzedaży może przecież pełnić w przyszłości funkcje rekreacyjne.
Szczyt zainteresowania działkami rekreacyjnymi przypadł na pierwsze miesiące pandemii, kiedy ludzie dochodzili do wniosku, że w takich właśnie momentach jedyną enklawą może być niewielki domek letniskowy na działce za miastem. Obecnie, jak twierdzą pośrednicy Metrohouse, można wyszczególnić kilka głównych grup osób poszukujących tego typu nieruchomości. – Pierwsza to osoby, które po prostu szukają miejsca, gdzie mogłyby spędzać wakacje. Są to przede wszystkim rodziny z dziećmi. Druga z grup to przedsiębiorcy mający gotowy pomysł na biznes w obszarze turystyki. Jeszcze inna grupa to inwestorzy poszukujący długoterminowych inwestycji, a zakup działki w pobliżu atrakcji turystycznych jest według nich właściwym wyborem, mówi Ewelina Szymańska, koordynator biura Metrohouse w Olsztynie. Dodaje, że wiele osób kupuje działki rekreacyjne, aby uzyskać dostęp do atrakcji, takich jak jeziora, rzeki, lasy, pobliskie szlaki turystyczne. – Najczęściej klienci szukają wówczas działek z dostępem do linii brzegowych jeziora lub z bliską odległością do zbiorników wodnych. Mile widziane są działki z dostępem do infrastruktury, takiej jak media, drogi, sklepy i inne usługi. Wyjątkiem są inwestorzy, którzy są w stanie kupić większy areał ziemi, podzielić go, uzbroić w media, a następnie odsprzedać z zyskiem gotowe działki rekreacyjne, mówi Ewelina Szymańska z Metrohouse.
Najtańsze działki, które zapewnią nam relaks (ale też pewną dozę pracy fizycznej) znajdziemy w ofercie Rodzinnych Ogrodów Działkowych. Ceny popularnych RODOS-ów zaczynają się już od kilkunastu tysięcy złotych. Takich cen próżno jednak szukać w największych miastach. Wśród propozycji znajdziemy też takie kosztujące grubo ponad 200 tys. zł. Należy jednak pamiętać, że tego rodzaju działki nie nabywamy na własność. Możemy jedynie uzyskać prawo do jej dzierżawy. Jeżeli zależy nam jednak na pełnej własności gruntu w ciekawych okolicznościach przyrody, oferta rynkowa pełna jest parceli w granicach poniżej 50 tys. zł. Są to jednak nieruchomości wymagające istotnych inwestycji, poczynając od przecinki drzew, ogrodzenia, czy doprowadzeniu mediów. Niewysoka cena może być w rzeczywistości dość złudna.
Jak twierdzą specjaliści z Metrohouse działka letniskowa z małym domkiem to koszt co najmniej 50-70 tys. zł. W tej cenie na rynku znajdziemy oferty domów, które wprawdzie wymagają dofinansowania, ale po modernizacji mogą stać się prawdziwymi perełkami. Jednak najwięcej ofert działek letniskowych z domami gotowymi do wejścia zaczyna się od poziomu 120-150 tys. zł. W zasadzie nie ma górnego limitu cenowego działek z domami letniskowymi, wszak wiele z nich spełnia funkcję całorocznych, przez co również cena w niczym nie ustępuje „zwykłym” domom.
A może apartament w kurorcie?
Jedni poszukują działek rekreacyjnych podczas gdy inni preferują zakupy gotowych apartamentów wakacyjnych. – Sezon od maja to czas kiedy rynek nieruchomości wakacyjnych będących w sprzedaży przeżywa mocne ożywienie. Choć apartamenty w kurortach znajdują nabywców przez cały rok, to właśnie od maja do końca wakacji zainteresowanie klientów jest silniejsze, nie tylko z uwagi na aurę, ale też dlatego, że częściej odwiedzają turystycznie kurorty, a tym samym widzą jak wiele nowych inwestycji powstaje nad morzem czy w górach, mówi Marlena Kosiura, analityk z portalu Inwestycjewkurortach.pl. Jak dodaje, rynek apartamentów wakacyjnych i condohoteli w Polsce rozwija się już od ponad 10-ciu lat. Według danych z bazy gromadzonej przez portal InwestycjewKurortach.pl, który jako jedyny śledzi ten segment od początku rozwoju rynku w Polsce, od 2010 roku wybudowano lub w planach budowy na najbliższe lata jest ponad 800 takich inwestycji. To w praktyce tysiące nowych apartamentów i pokoi sprzedawanych osobom indywidualnym w tzw. systemie condo.
Nieruchomości wakacyjne zaspokajają nie tylko osobiste potrzeby ich nabywców, ale dają także zarobić. – Tylko Ci, którzy kupili lokale dla siebie lub na wynajem nad Bałtykiem czy w górach już wiele lat temu zarobili podwójnie. Ostatnie lata przyniosły silny wzrost cen takich apartamentów. Jeśli ktoś kupował apartament kilka lat temu w cenie 7-8 tys. zł za mkw., dziś może sprzedać go za stawki nawet 20-25 tys. zł za mkw. W efekcie na wzroście wartości lokalu często zarobili ponad 100 proc., mówi Marlena Kosiura. Podobnie z zyskami z wynajmu. Apartamenty wakacyjne dziś – z uwagi na wysokie ceny zakupu – przynoszą zyski porównywalne z rynkiem mieszkaniowym na poziomie 4-5 proc. Właściciele lokali kupionych kilka lat temu w niższych cenach, biorąc pod uwagę rosnące ceny noclegów, potrafią zarobić rocznie nawet 10-12 proc. Marlena Kosiura dodaje, że średni 2-pokojowy apartament w kurorcie przynosi dziś właścicielom zysk na poziomie 35-40 tys. zł. – i to przychód, który jest wypracowany w okresie krótszym niż w mieszkaniu, bo nieruchomości wakacyjne pracują głównie w szczycie sezonu: wakacje, ferie, święta i Sylwester.
Zakup raczej za gotówkę
Zakup działek rekreacyjnych finansowany jest w głównej mierze gotówką. Nie inaczej jest też w przypadku condohoteli. – Inwestorzy, którzy kupują lokale w condohotelach, najczęściej finansują je po prostu gotówką. Traktują tego rodzaju rozwiązanie jak lokatę kapitału. Nie oznacza to jednak, że nie można tego typu inwestycji sfinansować kredytem. Kluczowy jest tu rodzaj nieruchomości, na jaki chcemy pozyskać środki. W przypadku condohoteli mówimy najczęściej o lokalach użytkowych, na które nie otrzyma się kredytu hipotecznego. Klient indywidualny może jedynie posiłkować się kredytem gotówkowym, z którego środki można przeznaczyć na dowolny cel. Biorąc jednak pod uwagę warunki cenowe takich kredytów pojawia się pytanie, czy taka inwestycja będzie wówczas opłacalna. Inaczej sytuacja wygląda, jeśli inwestor jest przedsiębiorcą. Wówczas może skorzystać z kredytu firmowego, takiego jak długoterminowy kredyt inwestycyjny, mówi Piotr Oczkowski, dyrektor sprzedaży produktów biznesowych w Credipass.