Polacy, którzy z okazji Black Friday planują jakieś zakupy, w większości już postanowili, ile pieniędzy chcą w tym roku wydać. Najczęściej zakładają pułap 400-500 zł – ponad 16%. Rok temu było to 200-300 zł – 15%. Obecnie ten przedział jest wskazywany na drugim miejscu – 11,9%. Na trzeciej pozycji wśród deklarowanych wydatków plasuje się ponad 1000 zł – 11,6%. Natomiast mało kto przewiduje kwotę poniżej 50 zł czy 50-100 zł – odpowiednio 1,4% i 3,1%. Niektórzy eksperci uważają, że ww. wyniki oznaczają w tym roku spore żniwa dla handlu. Zapowiadają też, że sprzedaż rdr. urośnie bardziej niż inflacja. Ponadto prognozują, że faktyczne wydatki w tym roku mogą być wyższe od zapowiadanych nawet o ok. 8-10%.
Według niedawno opublikowanego badania Grupy Offerista, w zeszłym roku najwięcej konsumentów wydało na „czarnopiątkowe” zakupy w sumie 200-300 zł – 15%. Z kolei w tym roku konsumenci najczęściej planują upolować okazje w Black Friday na łączną kwotę 400-500 zł – 16,4%. Polacy w wieku od 18 do 80 lat, wskazując zarówno zeszłoroczne, jak i planowane w tym roku wydatki, mieli do wyboru 11 przedziałów – od poniżej 50 zł do powyżej 1000 zł.
– Po wynikach widać stabilizację i delikatny optymizm. Najczęściej wybierana obecnie wartość zakupów zyskała przez rok na popularności, co współgra z obserwowanymi trendami w danych na temat sprzedaży detalicznej i nastrojów konsumenckich. Oczywiście, jak zawsze w przypadku deklaracji respondentów, należy zachować pewną ostrożność w wyciąganiu twardych wniosków – komentuje dr Radosław Kurach, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu.
Jak stwierdza Robert Biegaj z Grupy Offerista, konsumenci chcą sięgnąć głębiej do kieszeni niż w zeszłym roku, bo wiele towarów zwyczajnie zdrożało. Ponadto sytuacja części Polaków trochę się poprawiła. Ekspert przypomina też, że rok temu byliśmy w okresie wysokiej inflacji. I dodaje, że deklaracje wcale nie muszą się idealnie sprawdzić, bo ostateczne wydatki w dużej mierze będą zależały od napotkanych okazji, a w szczególności od ich atrakcyjności.
– Dla rynku ważne są wyniki w porównaniu rdr. i pewne trendy. Generalnie zapowiada się, że sprzedaż w tym roku urośnie bardziej niż inflacja. To dobry prognostyk. Może wynikać z pomyślnie ocenianej sytuacji kupujących. Mają oni więcej pieniędzy niż rok temu, co generalnie jest dobre dla handlu. Ponadto na plany zakupowe konsumentów wpłynęły agresywne działania marketingowe sieci handlowych i portali zakupowych z Azji. Jak widać, w praktyce okazały się one skuteczne – mówi dr Jan Mikołajczyk, prof. Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.
Z badania również wynika, że wydatki w wysokości 400-500 zł częściej planują w tym roku kobiety niż mężczyźni. Głównie wskazują tak osoby w wieku 75-80 lat, z miesięcznym dochodem netto 5000-6999 zł, a także z wyższym wykształceniem. Przeważnie dotyczy to mieszkańców miast liczących co najmniej 500 tys. ludności. Jak zauważa dr Kurach, wskazywanie odpowiedzi ze środka skali wydatków przez osoby z dochodem netto 5000-6999 zł nie zaskakuje. Pokrywa on średnią płacę w sektorze przedsiębiorstw.
– Wszystko racja, tyle tylko, że to badanie pokazuje też zupełnie nowy trend. Najczęściej podawane wydatki głównie deklarują najstarsi konsumenci. W mojej ocenie, świadczy to o tym, że podczas Black Friday zamierzają oni głównie kupować towary, które potem włożą swoim dzieciom i wnukom pod choinkę. W poprzednich latach nie było to aż tak bardzo widoczne. Z kolei wysokość dochodu respondentów, która oscyluje wokół średniej krajowej, nie jest niczym szczególnym – analizuje Robert Biegaj.
Patrząc na dalsze deklaracje dotyczące tegorocznych wydatków na zakupy w ramach Black Friday, widać 200-300 zł – 11,9%, ponad 1000 zł – 11,6%, a także 500-600 zł – 11,3%. Ponadto 10,5% konsumentów jest niezdecydowanych. – Zwykle Black Friday kojarzy się z promocjami w segmencie elektroniki. Stosunkowo duża popularność najwyższej wartości wydatków, tj. ponad 1000 zł, nie powinna dziwić. Jest to pułap odpowiadający cenie średniej klasy smartfona, który obecnie można postrzegać jako produkt elektroniczny pierwszej potrzeby – wyjaśnia dr Kurach.
Natomiast na końcu zestawienia deklarowanych wydatków pojawiają się takie kwoty, jak poniżej 50 zł – 1,4%, 50-100 zł – 3,1%, a także 700-800 zł – 3,3%. – Deklaracje kwotowe konsumentów różnią się w zależności od celów zakupowych. Niektórzy zostawiają decyzje co do konkretnych produktów do chwili ogłoszenia konkretnych promocji. Część osób planuje kupić jedną, najpotrzebniejszą rzecz, np. buty kosztujące do 200 zł, a inni mają do realizacji całe listy, np. świątecznych prezentów – zwraca uwagę dr Mariusz Woźniakowski z Uniwersytetu Łódzkiego.
Do tego ekspert z Grupy Offerista prognozuje, że w tym roku rzeczywiste wydatki mogą być wyższe od tych deklarowanych o ok. 8-10%. Głównie będzie to dotyczyło dużych i średnich miast. Natomiast, w ocenie Roberta Biegaja, tym razem branża retailowa nie zarobi dużo więcej niż w zeszłym roku. Po pierwsze, mamy inflację, a po drugie, retailerzy już ponieśli większe niż rok temu nakłady finansowe na prowadzenie swojej działalności i to raczej się zbilansuje w kwestii ewentualnej marży. Jednak nie wszyscy eksperci podzielają taką prognozę.
– Ostatecznie zapowiadane kwoty potwierdzą się raczej w przypadku osób, które mają zaplanowane konkretne zakupy. Z kolei konsumenci, którzy nie wiedzą jeszcze, co chcą upolować, mogą prędzej zmienić zdanie co do przewidywanej sumy pieniędzy. Ich zakupy mogą być bardziej impulsywne. Bez względu na to, ww. wyniki bezapelacyjnie oznaczają dla handlu żniwa – podsumowuje dr Mariusz Woźniakowski z Uniwersytetu Łódzkiego.
(MN, Listopad 2024 r.)
Ww. materiał jest udostępniony na zasadzie nieodpłatnej licencji.
© MondayNews Polska | Wszelkie prawa zastrzeżone.