Ostatnie wyniki dotyczące stołecznego sektora biurowego wskazują jedno – Warszawa od blisko dekady wykazuje się stabilnym popytem. Widać co prawda spadek aktywności najemców w ujęciu dwuletnim, ale nie jest on symptomem załamania rynkowego. Podobnie jest ze wskaźnikami za I kwartał tego roku – niższy popyt jest po prostu efektem kumulacji i domykania umów najmu pod koniec 2023. Wtedy to podpisano transakcje na prawie 250 tys. mkw.
Co więcej, patrząc na dane historyczne, początek roku zazwyczaj jest spokojniejszy, co wynika z cykliczności rynku nieruchomości. Niemniej jednak na aktualne wyniki nakłada się jeszcze jeden czynnik. Model pracy hybrydowej nie do końca zdążył się ukształtować, przez co firmy z pewną rezerwą mogą podchodzić do decyzji o wynajmie nowej powierzchni. Choć i to się zmienia, bo jak pokazują dane Cushman & Wakefield w I kwartale 2024 roku strukturę popytu w Warszawie zdominowały nowe umowy – stanowiły one blisko połowę wszystkich zawartych transakcji.
Ze spokojem patrzę więc na kolejne miesiące. Do końca roku spodziewam się utrzymania tendencji spadkowej poziomu pustostanów. Obserwowany w minionym kwartale skok wskaźnika powierzchni niewynajętej jest moim zdaniem jedynie chwilowym odchyleniem. Za taki stan rzeczy odpowiada z jednej strony nowa podaż w Centralnym Obszarze Biznesowym. Z drugiej zaś wysoki wskaźnik pustostanów w lokalizacjach poza centrum (na Służewcu to około 20%), który wpływa na średnią dla całego rynku warszawskiego. Analizując dostępne dane, uważam więc, że sektor biurowy charakteryzuje się obecnie równowagą. Co prawda najemcy decydują się na mniejsze powierzchnie, ale liczba podpisywanych umów jest wyższa rok do roku. A to oznacza, że biuro, jako dobro wymagane dla firm, jest i wciąż będzie potrzebne.