Jak donosi BBC, kolejna awaria Microsoftu była efektem cyberataku typu DDoS (Distributed Denial-of-Service). Tym razem tysiące użytkowników przez prawie 10 godzin miały trudności z korzystaniem m.in. z Outlooka i Minecrafta.
Zdarzenie to miało miejsce niecałe dwa tygodnie po poważnej globalnej awarii, która spowodowała, że około 8,5 miliona komputerów z systemami Microsoftu przestało prawidłowo działać. Awaria miała wpływ m.in. na sektor opieki zdrowotnej i branżę turystyczną, a jej przyczyną była wadliwa aktualizacja oprogramowania przeprowadzona przez firmę CrowdStrike, specjalizującą się w cyberbezpieczeństwie.
Komentuje Kamil Sadkowski, analityk laboratorium antywirusowego ESET:
W ostatnich tygodniach nauczyliśmy się, że teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej musimy spodziewać się niespodziewanego. Dwie poważne awarie w tak krótkim czasie są bezprecedensowe i być może nie całkowicie niezależne od siebie. Cyberprzestępcy wyraźnie testują kolejne granice i pokazują nam, że nieustannie rozwijają swoje umiejętności.
Atak DDoS polega na zalewaniu serwera lub sieci ogromną ilością fałszywych żądań z wielu źródeł, co prowadzi do przeciążenia i uniemożliwia normalnym użytkownikom dostęp do zasobów firmy. Celem takiego ataku jest wywołanie awarii systemu lub znaczne obniżenie jego wydajności.
Tego typu ataki nie należą do najgroźniejszych, jednak są bardzo widowiskowe. Cyberprzestępcy są w stanie wywołać chaos i skierować na siebie uwagę bardzo wielu osób. Można traktować je jako pewnego rodzaju pokaz siły. Nie należy jednak obawiać się, że w wyniku tych wydarzeń zagrożone są np. nasz dane.