Drifterka podkreśla, że niektóre zadania w programie „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory” były na tyle wymagające, że kończyły się kontuzjami i urazami. Karolina Pilarczyk zaznacza, że największą motywacją była dla niej możliwość zmierzenia się z uznanymi sportowcami, których podziwia od lat. Ma też świadomość, że różni się od pozostałych uczestników formatu, ponieważ jej dyscyplina koncentruje się nie na przygotowaniu fizycznym, ale na umiejętności prowadzenia samochodu wyścigowego, gdzie kluczowe są refleks, panowanie nad emocjami i zdolność do szybkiego podejmowania decyzji.
Karolina Pilarczyk podkreśla, że uczestnicy nowego reality show TVN-u musieli się zmierzyć z różnorodnymi, nieprzewidywalnymi zadaniami, które wymagały nie tylko fizycznej sprawności, ale także wytrzymałości psychicznej, bo niejednokrotnie trzeba było przekraczać swoje granice.
– Program „Mistrzowskie pojedynki” jest bardzo trudny, ponieważ kompletnie musieliśmy wychodzić poza swoją strefę komfortu i robić coś, do czego nie jesteśmy przyzwyczajeni, a rywalizacje, które nam przygotowano, były naprawdę dużym wyzwaniem. Kosztowały nas krew, pot i łzy. Aż straciłam kawałeczek palca. Nie zdradzę szczegółów, co się stało, trzeba obejrzeć, co tam się wydarzyło, ale rzeczywiście zadania, które nam przygotowano, dla wszystkich były nieprzewidywalne i nikt nie wyszedł bez szwanku. Każdy miał jakieś ślady walki – mówi agencji Newseria Karolina Pilarczyk.
Na szczęście w przypadku kontuzji, urazu czy innej niedyspozycji uczestnicy mogli liczyć na fachową pomoc medyczną.
– Zdradzę może kawałeczek backstage’u, ale była ekipa medyczna, była cudowna dziewczyna, która nas wspierała. I słyszałam, jak klęła, kiedy mówiła, że była przygotowana, że będzie opatrywać jedną lub dwie osoby, a nie wszystkich. I to świetnie pokazuje, co tam się działo – mówi.
Uczestnicy nie wiedzieli wcześniej, jakie konkurencje przygotowali dla nich producenci, zatem nie mogli się do nich jakoś przygotować. Karolina Pilarczyk zaznacza jednak, że lubi niespodzianki i ekstremalne wyzwania, więc była zdeterminowana i gotowa na wszystko.
– Ja jestem bardzo upartą osobą, może fizycznie nie byłam najlepiej przygotowana z całej grupy, ale wiedziałam, że będę walczyć do końca, będę robiła wszystko, żeby zrobić daną rzecz i na pewno się nie poddam. Zaskoczeń była ogromna liczba, natomiast w rywalizacjach sportowych nie tylko trzeba było być dobrze przygotowanym fizycznie, ale też wytrzymałościowo. Liczył się też refleks i inne tego typu rzeczy. Było dużo ciekawych zadań, więc każdy miał szansę, by pokazać, na co go stać – zaznacza.
Drifterka nie kryje dumy z tego, że mogła się znaleźć w gronie takich sportowców jak: Iga Baumgart-Witan, Olga Kelm, Iwona Guzowska, Adam Kszczot, Damian Janikowski, Jakub Rzeźniczak czy Radosław Majdan. Rywalizacja ze znakomitymi sportowcami była dla niej ogromnym zaszczytem i okazją do sprawdzenia własnych możliwości.
– Piękne było też to, że moimi rywalami byli ludzie, których podziwiam. To są sportowcy z krwi i kości, to są mistrzowie, których widzimy najczęściej wtedy, kiedy wygrywają, a tak naprawdę oni mają też za sobą pełno porażek, które musieli przegryźć, podnieść się i iść do przodu. Więc bardzo byłam ciekawa tych ludzi i nie mogłam się doczekać, żeby ich poznać, żeby porozmawiać, żeby się dowiedzieć, jak się przygotowują, motywują, jak pokonują swoje słabości. I to było coś wow – mówi.
Karolina Pilarczyk przyznaje, że propozycja udziału w tym formacie niezwykle ją ucieszyła, choć miała świadomość, że nie jest typowym sportowcem. Pozostali uczestnicy niejednokrotnie udowodnili, na co ich stać na boisku piłkarskim, na ringu czy na bieżni. Ona natomiast zasiada za kierownicą auta wyścigowego i w tym przypadku nie liczy się kondycja, ale zupełnie inne rzeczy.
– Ja rzeczywiście jestem z trochę innego świata niż reszta sportowców, którzy biorą udział w tym programie. Nie potrzebuję bowiem takiego przygotowania fizycznego, tylko potrzebuję sprzętu, bo u mnie bardzo duże znaczenie ma samochód, którym się poruszam, oraz wytrzymałość i trzymanie swoich emocji na wodzy. Ja mam raptem minutę przejazdu, ale to jest na maksymalnych obrotach, że minimalna dekoncentracja powoduje, że popełniamy błędy. Jak zobaczyłam więc, z kim będę rywalizować w tym programie, no to było wow. Ja tu razem z tymi mistrzami, to była absolutna nobilitacja i przede wszystkim ogromna ekscytacja. Bardzo chciałam zobaczyć, jak ja się sprawdzę versus tacy sportowcy z krwi i kości – mówi.
Drifterka nie chce wskazywać, kto był wyjątkowo trudnym przeciwnikiem, bo każdy miał ukryte asy w rękawie i potrafił zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie.
– Najśmieszniejsze jest to, że jak się patrzy na wszystkich sportowców i się ich analizuje, to możemy sobie znaleźć faworyta, a potem te rywalizacje były tak przygotowane, że cała nasza analityka brała w łeb. Więc wszyscy byli groźni, wszyscy mieli chęć walki, byli niesamowicie zdeterminowani, byli zmotywowani i wszyscy z tych uczestników byli groźnymi przeciwnikami – uważa Karolina Pilarczyk.
Z jej obserwacji wynika, że z każdym zadaniem doskonale radził sobie chociażby najstarszy uczestnik programu Radosław Majdan. Mimo że jest już na sportowej emeryturze, to dzięki regularnym treningom udało mu się zachować nienaganną kondycję fizyczną.
– Radek Majdan jest sportowcem z krwi i kości, który przez lata uprawiał sport i akurat jego przewagą było też to, że wtedy, kiedy był czynnym sportowcem, mógł się skoncentrować wyłącznie na swoich wynikach. Przypomina mi się, kiedy rozmawialiśmy o naszych sportach i Radek powiedział, że dla sportowców przejście na emeryturę jest trudne, ponieważ wcześniej to mieli wszystko przygotowane i zapewnione: treningi, trenerów, PR-owców, lekarzy, wszelką opiekę. Wtedy cała reszta na niego spojrzała i mówimy: Radek, ty jesteś w jakiejś bańce, bo jednak my musimy sami to sobie organizować, więc jesteśmy też biznesmenami, sportowcami, dietetykami – dodaje.
Premierowe odcinki programu „Mistrzowskie pojedynki. Eternal Glory” będzie można oglądać w środy o godz. 20:50 na antenie TVN-u.
Źródło: Newseria