Rosnące kolejki tirów na granicy z Ukrainą to coraz bardziej palący problem nie tylko dla branży transportowej, ale również dla firm importowo-eksportowych . Wprowadzenie zasad rezerwacji kolejki, uproszczenie i ujednolicenie procedur zwiększających przepustowość punktów granicznych to tylko niektóre rozwiązania jakie można wprowadzić zdaniem Jurgisa Adomavičiusa, prezesa międzynarodowej agencji celnej Bunasta działającej od ponad siedmiu lat na polsko – ukraińskiej granicy. W wyniku protestu przewoźników, którzy domagają się wyrównania zasad konkurencji tworzą się gigantyczne kolejki na nadal funkcjonujących przejścia. Z szacunków Bunasty wynika, że przez obecny system różnica w kosztach postojowych po stronie ukraińskiej wynosi 70 EUR za dzień w przypadku ukraińskiego przewoźnika i nawet do 980 EUR wśród przewoźników z innych krajów.
Od poniedziałku, 6 listopada polscy przewoźnicy zablokowali drogi do trzech przejść granicznych z Ukrainą: Korczowa – Krakowiec, Hrebenne – Rawa Ruska i Dorohusk – Jagodin. Blokady mogą potrwać nawet do 3 stycznia. Optymizmem napawa fakt, że zarówno polska, jak i ukraińska strona rządowa podjęły rozmowy dotyczące rozwiązania problemu blokady i starają się wypracować wspólne rozwiązanie. Do końca tygodnia protestujący przewoźnicy mają przedstawić swój kompromisowy scenariusz wyjścia z problemu. Jurgis Adomavičius, prezes międzynarodowej agencji celnej Bunasta działającej też w Ukrainie, zauważa, że problem natężonego ruchu na drodze lądowej był częściowo do przewidzenia. Po zamknięciu portów morskich, lotniczych oraz problemów związanych logistyką kolejową (zróżnicowany rozstaw torów) znacząco wzrosło zainteresowanie transportem lądowym.
– Naturalne jest to, że do Unii Europejskiej najłatwiej dotrzeć przez Polskę. Nawet przed wojną na granicach w szczycie sezonu było widać liczne kolejki. Dziś, kiedy główne punkty graniczne są zablokowane, problem z rozłożeniem transportu na granicy polskiej jest bardzo duży. Wiąże się to z tym, że od czasu wojny nie zwiększono liczby przejść granicznych z Ukrainą, które umożliwiałyby odprawy celne tirów. Kontrole zostały jeszcze bardziej wzmożone, a przez to przepustowość jest ograniczona. W efekcie kolejki po stronie ukraińskiej trwają obecnie od 7 do 14 dni. Wydłużający się czas przewozu to jedna z największy bolączek branży TSL, więc jednocześnie prowadzi to do wzrostu kosztów przewoźników po obu stronach– tłumaczy Jurgis Adomavičius, prezes agencji celnej Bunasta. Z informacji ukrainskich wynika, że przepustowość na granicy zmniejszyła się 10 krotnie. Jeśli wcześniej na jednym punkcie granicznym odprawiano w ciągu jednej zmiany 300 ciężarówek, to teraz jest to 30.
Bunasta, która działa na wielu rynkach, w tym ukraińskim pierwszy raz zetknęła się z problemem, że TIR musiał przejść procedury celne zanim ustawił się w kolejce. Według doświadczeń firmy na przykład w Kazachstanie płaci się kary za nie wykorzystanie swojego „okna czasowego”. Na Litwie, Łotwie czy w Estonii funkcjonuje z kolei opłata za rezerwację kolejki. W opinii ekspertów Bunasty ten mechanizm został zastosowany przez ukraińską służbę celną prawdopodobnie ze względu na dużą liczbę błędów w dokumentach, co rodziło ryzyko zawrócenia kierowców już z samej granicy. W samej Ukrainie agencja celna Bunasta obecna jest od 2016 r. , gdzie współpracuje na stałe z 60 osobami i ma 4 biura.
Dla przepustowości granic sporym wyzwaniem jest też rosnąca liczba nowych firm transportowych w Ukrainie. – W ubiegłym roku w Ukrainie zarejestrowano rekordową liczbę firm transportowych, ponad 12 tys. podmiotów. Głównie małych, jednosamochodowych operatorów, którzy nie mają ani doświadczenia, ani zrozumienia rynku. Jako agencja celna bardzo staramy się im wszystkim pomóc, ale obecnie obsługujemy około 25 proc. ruchu na granicy ukraińskiej, więc pozostałe 75 proc. może przekraczać granicę bez właściwych dokumentów – dodaje Jurgis Adomavičius.
Kolejnym wyzwaniem jest też różne rozumienie praktyk rynkowych po stronie Ukrainy. Przykładowo przewoźnicy z Ukrainy nie są tak bardzo narażeni na koszty przestoju ze względu na mniejsze wymagania związane z miejscem i procedurą postoju. Z informacji Bunasta wynika, że koszty przestoju dla ukraińskiej firmy transportowej wynoszą 70 EUR na dzień, z kolei dla przewoźników z innych krajów może być od 490 do 980 EUR.
– Ukraina zdecydowała, że przewoźnik może stanąć w kolejce dopiero po zatwierdzeniu dokumentów celnych dotyczących wyjazdu. Oznacza to, że towar został już załadowany, a pojazd nie może być wykorzystywany do innych celów. Taki sposób regulacji kolejki spowodował niezadowolenie wielu zagranicznych przewoźników. Podczas gdy ukraińska firma parkuje załadowany samochód na własnym, chronionym miejscu postojowym, a kierowcy daje wolne, to w przypadku firmy zagranicznej jest odwrotnie. Muszą oni znaleźć zabezpieczone miejsce postojowe i zakwaterować kierowcę na kolejne dwa tygodnie. Samochody są zaparkowane, kierowca otrzymuje wynagrodzenie i opłacany jest również magazyn – wyjaśnia Jurgis Adomavičius.
Problemem jest to, że przewoźnicy z Ukrainy mogą jeździć poza nawiasem regulacji prawnych. Nie podlegają żadnym ograniczeniom i umowom między stronami, takim jak zezwolenia na transport towarów w konkretnym kierunku. Ich ciężarówki są również znacznie tańsze, często nie spełniają europejskich przepisów co w konsekwencji może zagrażać bezpieczeństwu ruchu drogowego i ochronie środowiska.
– Zauważamy, że obecny protest ma na celu wyrównanie konkurencji, a nie sztuczne faworyzowanie przewoźników z jednego kraju. Można to zrobić poprzez zmianę zasady rezerwacji kolejki, zwiększenie liczby i przepustowości punktów granicznych oraz uproszczenie lub przyspieszenie procedur przekraczania granicy. Pracujemy na ukraińskim rynku od 2016 r. mamy 60 pracowników, 4 biura oraz gwarancje tranzytową sięgająca 50 mln euro, co sprawie, że znamy lokalne uwarunkowania i jesteśmy w stanie składać konkretne propozycję. Wśród nich są procedury eksportowe bezpośrednio z magazynów, przeniesienie kontroli weterynaryjnej z granic celnych do organów celnych odbiorcy lub zmiana procedury wydawania gwarancji – przyznaje Jurgis Adomavičius.
Zdaniem prezesa Bunasta zamiast zwiększania liczby agentów celnych na granicy lepszym rozwiązaniem by było uproszczenie procedury uzyskiwania gwarancji. Z szacunków Bunasta wynika, że przeciętna polska agencja celna posiada gwarancję tranzytową o wartości 1,5 mln złotych co pozwala jednorazowo udzielić zabezpieczenia dla 15 ciężarówek. To pokazuje, że im większe będą wartości gwarancji tranzytowych tym bardziej będzie zmieniać się przepustowość granicy.
Ważne jest też wykorzystanie usług świadczonych zdalnie i elektronicznie. Przykładowo na Litwie usunięto biura pośrednictwa celnego z granic, ale wprowadzono obowiązkową deklarację wstępną, dzięki której pojazdy mają wszystkie niezbędne dokumenty gotowe na godzinę przed przyjazdem na granicę.
– Zadbanie o te elementy jest szczególnie ważne, bo coraz więcej przewoźników przejeżdża przez granicę nie wiedząc nawet, jakie dokumenty są wymagane. Boom na transport spowodował też zatrudnianie osób, które dopiero uczą się procedur, nie znając często podstawowych dokumentów. Proponuję korzystać z doświadczenia międzynarodowych firm, wprowadzić obowiązkową deklarację wstępną i cyfryzację oraz wyrównać szanse przewoźników, aby więcej przewoźników z UE i spoza UE mogło wywieźć swoje towary, przyczyniając się w ten sposób do rozwoju gospodarki Ukrainy – podsumowuje Jurgis Adomavičius.
Bunasta jest jedną z największych agencji celnych w Litwie, a także istotnym partnerem dla polskich przewoźników. Spółka oferuje również gwarancje ubezpieczeniowe niezbędne w tranzytowym ruchu pojazdów ciężarowych. Wartość jej funduszu gwarancyjnego, który należy do jednego z największych w Polsce, przekracza 50 mln EUR. Firma powstała w 2012 roku na Litwie, od 2016 roku istnieje Bunasta Polska, firma posiada swoje oddziały również na Łotwie, w Wielkiej Brytanii i Kazachstanie.