Gosia Baczyńska: Od dawna marzyłam, by zaśpiewać dla większego grona. Udało się podczas projektu, którym świętowałam 25-lecie pracy artystycznej

Mówi: Gosia Baczyńska
Funkcja: projektantka mody

 

Projektantka nie ukrywa, że gdy z ust Krystiana Lady – reżysera spektaklu „Aria di Potenza” – padła propozycja, by w finale na szczycie schodów Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie zaśpiewała balladę „Imagine” Johna Lennona, miała sporo wątpliwości. Pomyślała jednak, że taka szansa  się już nie powtórzy, a już od jakiegoś czasu marzyła o tym, by kiedyś zaśpiewać na jednej z imprez, jakie organizuje. Choć było sporo stresu i mało czasu na przygotowania, efekt zachwycił zgromadzoną publiczność.

Spektakl „Aria di Potenza” w reżyserii Krystiana Lady, który odbył się 30 sierpnia w Warszawie, był niezwykłym wydarzeniem. Projekt połączył bowiem najbardziej znane arie operowe, oryginalne kreacje modowe oraz komentarz do aktualnej sytuacji politycznej w kraju i na świecie. Gosia Baczyńska wspomina, że był to wieczór wyjątkowy pod każdym względem.

– To była współpraca z bardzo zdolnym reżyserem operowym młodego pokolenia, utalentowanym wizjonerem, który w nowatorski sposób poprzez operę komentuje współczesny świat. I właśnie Krystian Lada poprosił mnie o zrobienie kostiumów do tego projektu. To była kompilacja różnych arii operowych wszech czasów. Spektakl był bardzo ważny, bo opisywał to wszystko, co dzieje się teraz na scenie politycznej. Były poruszane takie tematy jak: wojna w Ukrainie, kryzys uchodźczy, brexit, covid party na Downing Street. Zaangażowane przeze mnie modelki, modele i aktorzy też niejako komentowali te sceny, te poszczególne epizody – mówi agencji Newseria Lifestyle Gosia Baczyńska.

W ramach tego wyjątkowego przedsięwzięcia Gosia Baczyńska stworzyła około 70 sylwetek. W zaprojektowanych przez nią kostiumach wystąpiła m.in. pierwsza dama polskiej opery – Małgorzata Walewska, a także amerykańska barytonistka Lucia Lucas, znana z występów w nowojorskiej MET i londyńskim Covent Garden, oraz obdarzony spektakularnym głosem francuski sopranista Théo Imart. To był ich pierwszy występ na polskiej scenie.

– To był performance operowo-modowy, to nie był stricte pokaz mody. I cieszę się, że właśnie w taki sposób mogłam uczcić swoje 25-lecie pracy, bo to był ważny i wartościowy spektakl – mówi.

Projektantka miała też okazję zaprezentować się w zupełnie nowej dla siebie roli. W finale spektaklu zaśpiewała własną interpretację utworu „Imagine” Johna Lennona.

– „Imagine” to był pomysł reżysera, który powstał w wyniku naszych różnych rozmów. On wiedział, że ja od lat marzę o tym, żeby wziąć lekcję śpiewu, bo kiedyś śpiewałam i miałam talent. Jakiś czas temu opowiedziałam mu właśnie o tym, jak podczas lockdownu wymyślałam sobie, że zrobię pokaz, wyjdę i zaśpiewam Édith Piaf „Niczego nie żałuję”. Ale później Krystian zdecydował właśnie, że zaśpiewam „Imagine” Johna Lennona i to miała być właśnie taka klamra, taka utopijna wypowiedź na koniec tej opowieści o naszych trudnych czasach – mówi.

Gosia Baczyńska przyznaje, że zadanie nie było łatwe. Występ wśród profesjonalistów, przed szeroką publicznością, wiązał się z dużymi emocjami i kosztował ją sporo stresu.

– Oczywiście, że czułam tremę, ale chyba większą w czasie przygotowań, bo już tego wieczoru byłam jak w malignie, więc, prawdę mówiąc, ja niewiele pamiętam z tego wszystkiego. Ponoć było dobrze. Zresztą ja wcale nie planowałam udawać, że jestem śpiewaczką, po prostu jestem normalnym człowiekiem, który wyszedł i zaśpiewał tę ważną pieśń – podkreśla projektantka.

Do tego występu Gosia Baczyńska chciała się jednak jak najlepiej przygotować. Pomogły jej w tym lekcje śpiewu.

– Brałam lekcje śpiewu i jestem bardzo wdzięczna Agnieszce Hekiert, która jest doskonałym nauczycielem i po prostu zrobiła cuda. Jej metody nauki są niewiarygodne i pomimo tego, że nie ćwiczyłam tak często i tak dużo, jak powinnam, bo po prostu miałam straszny ogrom pracy, była w stanie wyciągnąć ze mnie bardzo wiele – mówi.

Projektantka zapowiada jednak, że nie zamierza rezygnować z tych zajęć. Nadal pod okiem profesjonalistki chce ćwiczyć swój głos i doskonalić umiejętności wokalne.

– Skoro zrobiłam już naprawdę sporo, to trzeba to kontynuować, nie można tego zaprzepaścić. Nie ukrywam, że w trakcie przygotowań miałam wiele momentów zwątpień, głównie w nocy śpiewałam i jak sobie nieraz zawyłam, to myślę: Boże, co ja robię, z czym do ludzi, to jest dramat, to jest niemożliwe, to się nie uda. No ale udało się i w ogóle najważniejsze w tym wszystkim jest to, że spełniłam marzenie. I to mnie tylko trzymało przy tym postanowieniu, że nie mogę odpuścić, bo taka szansa zapewne już nigdy może się nie pojawić – tłumaczy.

Gosia Baczyńska jest więc wdzięczna swojej nauczycielce śpiewu i reżyserowi tego projektu, że w nią nie zwątpili, ale motywowali, wspierali i udzielali fachowych wskazówek.

– Na próbach czułam się zażenowana i mówiłam reżyserowi: „Krystian, nie, ja się czuję jak idiotka, ja się czuję tutaj nie na miejscu, bo stoję na szczycie schodów, tutaj są śpiewacy, którzy śpiewają na wielkich operowych scenach świata”, no słabo się z tym czułam, ale Krystian mówi: „Nie, Gosia, tak ma być, tak niech będzie” – dodaje projektantka.

Mówi: Gosia Baczyńska
Funkcja: projektantka mody

Projektantka nie ukrywa, że gdy z ust Krystiana Lady – reżysera spektaklu „Aria di Potenza” – padła propozycja, by w finale na szczycie schodów Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie zaśpiewała balladę „Imagine” Johna Lennona, miała sporo wątpliwości. Pomyślała jednak, że taka szansa  się już nie powtórzy, a już od jakiegoś czasu marzyła o tym, by kiedyś zaśpiewać na jednej z imprez, jakie organizuje. Choć było sporo stresu i mało czasu na przygotowania, efekt zachwycił zgromadzoną publiczność.

Spektakl „Aria di Potenza” w reżyserii Krystiana Lady, który odbył się 30 sierpnia w Warszawie, był niezwykłym wydarzeniem. Projekt połączył bowiem najbardziej znane arie operowe, oryginalne kreacje modowe oraz komentarz do aktualnej sytuacji politycznej w kraju i na świecie. Gosia Baczyńska wspomina, że był to wieczór wyjątkowy pod każdym względem.

– To była współpraca z bardzo zdolnym reżyserem operowym młodego pokolenia, utalentowanym wizjonerem, który w nowatorski sposób poprzez operę komentuje współczesny świat. I właśnie Krystian Lada poprosił mnie o zrobienie kostiumów do tego projektu. To była kompilacja różnych arii operowych wszech czasów. Spektakl był bardzo ważny, bo opisywał to wszystko, co dzieje się teraz na scenie politycznej. Były poruszane takie tematy jak: wojna w Ukrainie, kryzys uchodźczy, brexit, covid party na Downing Street. Zaangażowane przeze mnie modelki, modele i aktorzy też niejako komentowali te sceny, te poszczególne epizody – mówi agencji Newseria Lifestyle Gosia Baczyńska.

W ramach tego wyjątkowego przedsięwzięcia Gosia Baczyńska stworzyła około 70 sylwetek. W zaprojektowanych przez nią kostiumach wystąpiła m.in. pierwsza dama polskiej opery – Małgorzata Walewska, a także amerykańska barytonistka Lucia Lucas, znana z występów w nowojorskiej MET i londyńskim Covent Garden, oraz obdarzony spektakularnym głosem francuski sopranista Théo Imart. To był ich pierwszy występ na polskiej scenie.

– To był performance operowo-modowy, to nie był stricte pokaz mody. I cieszę się, że właśnie w taki sposób mogłam uczcić swoje 25-lecie pracy, bo to był ważny i wartościowy spektakl – mówi.

Projektantka miała też okazję zaprezentować się w zupełnie nowej dla siebie roli. W finale spektaklu zaśpiewała własną interpretację utworu „Imagine” Johna Lennona.

– „Imagine” to był pomysł reżysera, który powstał w wyniku naszych różnych rozmów. On wiedział, że ja od lat marzę o tym, żeby wziąć lekcję śpiewu, bo kiedyś śpiewałam i miałam talent. Jakiś czas temu opowiedziałam mu właśnie o tym, jak podczas lockdownu wymyślałam sobie, że zrobię pokaz, wyjdę i zaśpiewam Édith Piaf „Niczego nie żałuję”. Ale później Krystian zdecydował właśnie, że zaśpiewam „Imagine” Johna Lennona i to miała być właśnie taka klamra, taka utopijna wypowiedź na koniec tej opowieści o naszych trudnych czasach – mówi.

Gosia Baczyńska przyznaje, że zadanie nie było łatwe. Występ wśród profesjonalistów, przed szeroką publicznością, wiązał się z dużymi emocjami i kosztował ją sporo stresu.

– Oczywiście, że czułam tremę, ale chyba większą w czasie przygotowań, bo już tego wieczoru byłam jak w malignie, więc, prawdę mówiąc, ja niewiele pamiętam z tego wszystkiego. Ponoć było dobrze. Zresztą ja wcale nie planowałam udawać, że jestem śpiewaczką, po prostu jestem normalnym człowiekiem, który wyszedł i zaśpiewał tę ważną pieśń – podkreśla projektantka.

Do tego występu Gosia Baczyńska chciała się jednak jak najlepiej przygotować. Pomogły jej w tym lekcje śpiewu.

– Brałam lekcje śpiewu i jestem bardzo wdzięczna Agnieszce Hekiert, która jest doskonałym nauczycielem i po prostu zrobiła cuda. Jej metody nauki są niewiarygodne i pomimo tego, że nie ćwiczyłam tak często i tak dużo, jak powinnam, bo po prostu miałam straszny ogrom pracy, była w stanie wyciągnąć ze mnie bardzo wiele – mówi.

Projektantka zapowiada jednak, że nie zamierza rezygnować z tych zajęć. Nadal pod okiem profesjonalistki chce ćwiczyć swój głos i doskonalić umiejętności wokalne.

– Skoro zrobiłam już naprawdę sporo, to trzeba to kontynuować, nie można tego zaprzepaścić. Nie ukrywam, że w trakcie przygotowań miałam wiele momentów zwątpień, głównie w nocy śpiewałam i jak sobie nieraz zawyłam, to myślę: Boże, co ja robię, z czym do ludzi, to jest dramat, to jest niemożliwe, to się nie uda. No ale udało się i w ogóle najważniejsze w tym wszystkim jest to, że spełniłam marzenie. I to mnie tylko trzymało przy tym postanowieniu, że nie mogę odpuścić, bo taka szansa zapewne już nigdy może się nie pojawić – tłumaczy.

Gosia Baczyńska jest więc wdzięczna swojej nauczycielce śpiewu i reżyserowi tego projektu, że w nią nie zwątpili, ale motywowali, wspierali i udzielali fachowych wskazówek.

– Na próbach czułam się zażenowana i mówiłam reżyserowi: „Krystian, nie, ja się czuję jak idiotka, ja się czuję tutaj nie na miejscu, bo stoję na szczycie schodów, tutaj są śpiewacy, którzy śpiewają na wielkich operowych scenach świata”, no słabo się z tym czułam, ale Krystian mówi: „Nie, Gosia, tak ma być, tak niech będzie” – dodaje projektantka.