Drobni przedsiębiorcy w maju zamknęli blisko 14 tys. firm. Prawie 27 tys. zawiesili [DANE Z CEIDG]

W maju br. liczba wniosków dotyczących zamknięcia jednoosobowej działalności gospodarczej spadła o blisko 20% w porównaniu z miesiącem wcześniejszym, a wzrosła o prawie 4% rok do roku. Według znawców tematu, czynniki decydujące ostatnio o likwidacji takich firm nie różnią się od tych sprzed roku. Znaczenie mają m.in. koszty prowadzenia biznesu, w tym składki zusowskie, a także oczekiwania finansowe pracowników. Do tego dochodzi kwestia znalezienia odpowiednio wykwalifikowanych kandydatów. Z kolei liczba wniosków o zawieszenie JDG minimalnie spadła w porównaniu z miesiącem wcześniejszym, a wzrosła o 2% rok do roku.

Jak wynika z danych uzyskanych od Ministerstwa Rozwoju i Technologii, w maju 2025 roku do rejestru CEIDG wpłynęło 13,7 tys. wniosków dotyczących zakończenia jednoosobowej działalności gospodarczej. To o 19,9% mniej niż miesiąc wcześniej, kiedy takich przypadków odnotowano 17,1 tys. Natomiast dokonując porównania rok do roku, widać wzrost o 3,7%. W maju ubiegłego roku było ich 13,2 tys.

– Takie dane należy porównywać rok do roku, a nie miesiąc do miesiąca, ze względu na istotny efekt sezonowości. Przykładowo, następuje zwiększenie działalności sezonowych, w tym gastronomicznych, hotelarskich czy rekreacyjnych. Maj to miesiąc, w którym przedsiębiorcy zaczynają sezon letni, stąd takich rejestracji jest istotnie więcej, a zamknięć – mniej. Wzrost rok do roku o 3,7% może jednak oznaczać strukturalne problemy związane z prowadzeniem niewielkich biznesów – komentuje dr Patryk Kaczmarek z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Gdańskiego.

Według Jeremiego Mordasewicza, doradcy zarządu Konfederacji Lewiatan, wahania krótkoterminowe nie powinny wzbudzać emocji, bo mogą być zupełnie przypadkowe. Zdaniem eksperta, czynniki decydujące ostatnio o likwidacji JDG nie różnią się znacząco od tych sprzed roku. Część osób rezygnuje z prowadzenia niewielkiego biznesu na rzecz lepiej płatnej pracy. Przechodzenie na zatrudnienie u kogoś nie jest czymś złym, jeżeli rosną produktywność i dochód z pracy. Do tego mec. Łukasz Goszczyński z kancelarii prawa gospodarczego GKPG dodaje, że taka kalkulacja wcale nie jest pozbawiona logiki. Często wynika ona z głęboko przeprowadzonej analizy. Mówiąc wprost, niektórym przedsiębiorcom bardziej opłaca się praca na etat niż własna działalność.

– O składaniu takich wniosków decydują koszty prowadzenia JDG, zwłaszcza składki zusowskie. Nie bez znaczenia jest presja płacowa, co wynika z inflacji. Do tego dochodzą problemy z zatrudnieniem osób o odpowiednich kwalifikacjach oraz realnymi oczekiwaniami w kwestii wysokości wynagrodzenia. Przyczyny te nie różnią się od czynników występujących rok wcześniej. Wskazane problemy istnieją od dawna i ograniczają rozwój gospodarczy – podkreśla Adrian Parol, radca prawny i doradca restrukturyzacyjny.

W maju br. 3,5 tys. takich wniosków dotyczyło firm, które nie miały wskazanego województwa prowadzenia działalności. Dla porównania, biorąc pod uwagę dane dotyczące konkretnych obszarów, najwięcej zgłoszeń dotyczyło woj. mazowieckiego – 1,7 tys. Dalej w zestawieniu widać woj. śląskie i wielkopolskie – odpowiednio 1,1 tys. oraz 1 tys.

– Miejsce prowadzenia JDG oczywiście ma znaczenie. W dobie cyfryzacji czy pracy zdalnej ma to coraz większy wymiar. Oczywiście wszystko zależy od sektora, ale w dużej mierze często jest to świadomy wybór przedsiębiorców. Do tego na pewno dochodzi fakt, że brak jednego miejsca wykonywania działalności w niektórych branżach jest kluczowym elementem do tego, aby osiągać lepsze wyniki finansowe – mówi mec. Łukasz Goszczyński.

Z danych resortu wynika też, że w maju br. do rejestru CEIDG wpłynęło 26,8 tys. wniosków o zawieszenie JDG. To o 0,1% mniej niż w kwietniu 2025 roku, kiedy było ich 26,9 tys. Natomiast rdr. nastąpił wzrost o 2%. W maju ub.r. takich przypadków odnotowano 26,3 tys. Dr Kaczmarek zaznacza, że różnica nie jest znacząca. Jednak trzeba pamiętać o tym, że w kwietniu br. mieliśmy do czynienia z niebagatelnymi decyzjami fiskalnymi w USA związanymi z wprowadzaniem ogromnych ceł. Zdaniem eksperta z Uniwersytetu Gdańskiego, taki wzrost niepewności na świecie miał również – choć niewielki – wpływ na zawieszanie działalności, szczególnie eksportowej, gdyż ww. rozwiązanie jest formą przeczekania okresu podniesionej niepewności.

– Jednym z czynników decydujących o zawieszeniu JDG jest sezonowość, zwłaszcza w turystyce, hotelarstwie i gastronomii. Są górskie miejscowości, w których część punktów sprzedaży była zamknięta jeszcze na przełomie maja i czerwca. One dopiero czekały na lepszą pogodę i większy ruch turystów – dodaje Jeremi Mordasewicz.

W ocenie Adriana Parola, liczba zawieszonych JDG jest raczej niewielka w porównaniu z ilością zamkniętych działalności. Jak przekonuje ekspert, zawieszenie bardzo często wiąże się z koniecznością optymalizacji obciążeń z tytułu składek zusowskich, co pozwala firmie utrzymać płynność, a tym samym dalej funkcjonować. W obecnych realiach złożenie takiego wniosku należy traktować jako instrument prawny pozwalający na ochronę firmy przed likwidacją.

– Liczba wniosków dot. zawieszenia JDG w porównaniu z liczbą zamykanych działalności nie jest duża. I w mojej ocenie, tego typu porównanie niczego nie wnosi do sprawy. Analizując powyższą kwestię, należy jednak dodać, że zawieszenie działalności to w dużej części pokłosie zrobienia bieżącego bilansu zysków i strat. Z mojej obserwacji rynku wynika, że zawieszenie tego typu firm to często pierwszy krok do zamknięcia działalności. Oczywiście nie mówimy tutaj o firmach typowo sezonowych, bo te z racji specyfiki z reguły zamykają się poza takim okresem. I to raczej nie jest nic szczególnego – podsumowuje ekspert z kancelarii GKPG.