300 miliardów euro. Według Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Samochodów co najmniej tyle trzeba inwestować w tabor i infrastrukturę, aby zrealizować plan objęcia transportu drogowego towarów w UE systemem handlu emisjami CO2. Na razie koszty ponoszą głównie przewoźnicy. Nowe stawki opłat drogowych oraz mniejsza liczba zleceń sprawiają, że sytuacja w tym sektorze jest coraz trudniejsza. Rosnące koszty prowadzenia biznesu zmuszają właścicieli firm w Polsce do restrukturyzacji lub zawieszenia działalności. Nastroje wśród przewoźników drogowych są złe, a branża transportowa bez wsparcia może niebawem znaleźć się na niebezpiecznym zakręcie.
Trudno się dziwić, skoro od blisko pięciu lat branża transportowa, w szczególności przewozów drogowych, mierzy się z wyzwaniami zarówno legislacyjnymi, jak i gospodarczymi. Obecnie najbardziej odczuwalny jest niski popyt, a co za tym idzie spadek stawek spotowych i kontraktowych w pierwszym kwartale bieżącego roku. Prowadzenia działalności przewozowej nie ułatwiają też podwyżki opłat za emisję CO2, co jako pierwsze wprowadziły Niemcy, a ostatnio dołączyły inne kraje europejskie. Do tego dochodzą również rosnące wynagrodzenia kierowców. W rezultacie koszty operacyjne są bardzo wysokie, a korekta paliwowa przy zleceniach zdecydowanie nie załatwia sprawy opłacalności zwrotu z inwestycji,
wyjaśnia Kameliya Vasileva, Chief Commercial Officer w Gopet Trans.
Realia rynkowe w 2024 roku
Zwróćmy uwagę na to, że dotychczas wszelkie wzrosty kosztów prowadzenia działalności przewozowej w Polsce opiera się na przewoźnikach. Na branże transportową ma wpływ spadek produkcji oraz liczby zleceń. Dodatkowo przewoźnicy wybierają kierunki, które wiążą się z niższymi opłatami. Wydaje się, że znaczenie polskich firm w Europie jest na tyle duże, że scenariusz wypierania ich z rynków europejskich jest bardzo mało prawdopodobny. Niemniej trudne otoczenie ekonomiczne sprawia, że jest odsetek przedsiębiorców, którzy na przykład wycofują część swojej floty – sprzedają samochody, pozostawiając jeden lub dwa pojazdy, które mają zapewnione kontrakty i w ten sposób próbują przeczekać ten niepewny czas. Niestety są też tacy, którzy już stoją na krawędzi bankructwa,
mówi Vasileva.
Gwałtowne przyspieszenie negatywny trendów
Co dalej? Czy transport wskoczy na wyższy bieg?
Liczymy na to, że druga połowa roku faktycznie przyniesie podwyższenie stawek. Widać już delikatnie pewne ożywienie gospodarcze, a ceny za frachty wzrosły na niektórych kierunkach w kwietniu i mają. Zatem wyczekujemy bardziej sprzyjającej koniunktury w transporcie, choć pozostają problemy, które należy rozwiązać. Dla przykładu, branża, która ponosi koszty wprowadzenia dopłat za emisje CO2 już teraz, nie ma żadnej alternatywy. Potrzebne są zmiany systemowe, program dopłat dla przewoźników, aby w perspektywie kolejnych lat mieli oni szansę dostosować swój tabor do wymogów zeroemisyjności lub nadążyć za rosnącą rolą transportu intermodalnego,
podsumowuje Kameliya Vasileva z Gopet Trans.