Inflacja mocno weszła do restauracji z szybkim jedzeniem i wypłoszyła część klientów. Polacy w wakacje zdecydowanie ograniczyli wyjścia do pizzerii i fast foodów. Potwierdzają to wyniki badania, które zostało przeprowadzone na próbie blisko 458 tys. osób. I tak od początku czerwca do końca sierpnia br. łącznie ww. restauracje straciły rok do roku ponad 13% klientów i 14% wizyt. Skrócił się też statystyczny czas przebywania w lokalach. Do tego w analizowanym okresie badani spędzili tam średnio nieco ponad 4 godz. Ciekawe jest też to, że pizzerie odnotowały ponad 2-krotnie gorszy wynik niż fast foody. Eksperci, komentujący te dane, tłumaczą, że pod wpływem wzrostu cen konsumenci zmienili swoje zachowania. Wizyty w restauracjach stały się mniej popularne, na czym skorzystały sklepy z gotowymi daniami.
Wakacje z dwucyfrowymi spadkami
Analitycy firmy technologicznej Proxi.cloud i platformy analityczno-badawczej UCE RESEARCH zbadali ruch w 1,8 tys. pizzerii i fast foodów w okresie od początku czerwca do końca sierpnia br. i porównali wyniki te z ubiegłorocznymi. Łącznie przeanalizowali zachowania blisko 458 tys. konsumentów. Z tak zebranych danych wynika, że rynek w relacji rocznej stracił 13,3% klientów. Zmniejszyła się również liczba wizyt w ww. lokalach – o 14,1% rdr. Do tego w niewielkim stopniu spadła częstotliwość odwiedzin. Powodem, dla którego klienci wydają mniej pieniędzy w ww. lokalach, są oczywiście rosnące ceny.
– Wysoka inflacja od dłuższego czasu mocno obciąża budżety konsumentów. Przez to nawet wizyty w restauracjach, uważanych przez lata za stosunkowo niedrogie, przestają być już powszechne i dostępne dla każdego. I faktycznie okazują się droższe niż przed rokiem. Na rynku widać też, że Polacy tną wydatki na codzienne, podstawowe zakupy w większym stopniu niż wcześniej. A jeśli tak się dzieje, to z pewnością przekłada się to na usługi gastronomiczne, z których korzystanie przecież nie jest pierwszą potrzebą – mówi dr Nikodem Sarna z firmy Proxi.cloud.
Wina jest po stronie inflacji
Z takim wyjaśnieniem zjawiska zgadza się ekspert rynku retailowego, dr Maria Andrzej Faliński. Przyznaje, że wnioski wyciąga nie tylko z danych, ale i własnego doświadczenia, gdyż zdarza mu się odwiedzać jedną z popularnych restauracji fast food. Widzi, że ceny wyraźnie wzrosły. Zauważa przy tym paradoks. Jakość jedzenia i obsługi oferowana w polskich lokalach typu fast food jest wyższa niż w wielu krajach zagranicznych, ale nie zatrzymało to odpływu klientów.
– Polskie lokale na tle innych mają dobre opinie. Jedzenie przygotowywane jest ze świeżych produktów, personel zna się na swojej pracy, a lokale prezentują wysoki poziom higieniczny. Uważam, że konsumenci ograniczają wyjścia do takich miejsc wyłącznie ze względów finansowych. Myślę też, że w porównywanych okresach odeszli przede wszystkim klienci najbiedniejsi, z dołu drabinki dochodowej – mówi dr Faliński.
Jednak, zdaniem eksperta, ta sytuacja się zmieni. Odbicie tendencji spadkowej może nastąpić już w nieodległej przyszłości i może być skutkiem zwiększenia wysokości świadczeń socjalnych, w wyniku których dochody osób najbiedniejszych będą przyrastały szybciej niż inflacja.
Fast foody częściej odwiedzane niż pizzerie
Z badania wynika ponadto, że w niewielkim stopniu zmniejszeniu uległ przeciętny czas spędzony w danej restauracji. W minione wakacje konsumenci spędzili w fast foodach nieco ponad 4 godz. i 5 min. (obejmuje to cały okres 3 miesięcy). W pizzeriach było to trochę ponad 1 godz. i 30 minut, a w fast foodach – 3 godz. i 12 min. Rodzi to pytanie, dlaczego goście najwięcej czasu spędzają w tych drugich lokalach, a odwiedziny w pizzerii trwają prawie 2 razy krócej. Miłosz Sojka, ekspert z Proxi.cloud, uważa, że skrócenie przeciętnego czasu spędzonego w ww. restauracjach to naturalna konsekwencja spadku natężenia ruchu. Kolejki są mniejsze, a w konsekwencji oczekiwanie na złożenie i odbiór zamówienia skraca się. Nie można też jednoznacznie wykluczyć, że konsumenci szybciej opuszczają restauracje, bo kupują mniej dań. Powodów dysproporcji może być jeszcze więcej.
– Fast foodów, w tym lokali z kanapkami i daniami z kurczaka, jest więcej na rynku niż pizzerii, przez co z większym prawdopodobieństwem są odwiedzane. Ponadto czas oczekiwania jest istotny dla klientów, którzy chcą zjeść coś szybko. Ma to swoje odzwierciedlenie także w średniej liczbie wizyt w placówkach tych formatów, więc jeżeli pizzerie zanotowały ich mniej w badanym okresie, to naturalne jest, że średni łączny czas spędzony w tych lokalach był krótszy – dodaje Miłosz Sojka.
Dr Maria Andrzej Faliński powodu skracania czasu w omawianych typach lokali doszukuje się także w rosnącej popularności usługi drive-in, czyli możliwości złożenia i odebrania zamówienia bez wychodzenia z samochodu, oraz automatów do ich składania. Ekspert zwraca uwagę na to, że sam koncept fast foodów zakłada szybką obsługę, więc nie powinno dziwić, że klienci faktycznie spędzają tam niewiele czasu. Jak wyjaśnia, to podnosi przepustowość sprzedaży. Tak właśnie wygląda strategia nowoczesnego retailu. Do tego dodaje, że skrócenie czasu pobytu nie jest jedynym wnioskiem płynącym z badania. W wakacje ub.r. zanotowano dużą liczbę wizyt trwających mniej niż 10 minut, a w tym roku ich udział jeszcze wzrósł. Jest on szczególnie wysoki w przypadku pizzerii i przekracza 30%.
– Może wynikać to ze wzrostu liczby zamówień na wynos lub realizowanych poprzez aplikacje dostarczające posiłki. Jeśli tak jest, to daje istotny sygnał dla marketerów i zachęca do pogłębienia wiedzy o klientach i przyczynach, dla których coraz chętniej zamawiają oni dania zdalnie. Warto też przyjrzeć się temu kanałowi sprzedaży i przeanalizować jego potencjał do skalowania – mówi dr Nikodem Sarna.
Z kolei dr Faliński podsumowuje, że coraz więcej pizzerii sieciowych nie zachęca klientów do zajęcia stolika, ale wydają pizzę „zza lady”. Ekspert nazywa to organizacją „walk in”, czyli klient wchodzi, odbiera zamówienie i właściwie od razu wychodzi.